Najnowszy rosyjski odrzutowiec pasażerski średniego zasięgu z 46 osobami na pokładzie rozbił się o pionową ścianę wygasłego wulkanu Mount Salak. Lot z udziałem indonezyjskich dygnitarzy, dziennikarzy i przedstawicieli ambasady Rosji w Dżakarcie miał wykazać zalety tej maszyny i przyczynić się do zwiększenia zagranicznych zamówień. Ostatnie zdjęcia przekazane elektronicznie przed katastrofą pokazywały roześmianych pasażerów z kieliszkami szampana.
Analitycy nie potrafią na razie ocenić, jak strata pierwszego samolotu cywilnego wyprodukowanego od czasu rozpadu ZSRR, pilotowanego przez szefa oblatywaczy w Suchoju, Aleksandra Jabłoncewa, pilota z ponad 25-letnim stażem, mającego 10 tys. godzin w powietrzu, wpłynie na rosyjskie starania odbudowy przemysłu lotniczego, ale są zgodni w opinii, że jest to poważny cios w czasie, gdy kwestia bezpieczeństwa lotów w samej Rosji nabrała znaczenia i została poddana kontroli.
Samolot uczestniczył w akcji promocyjnej mającej potwierdzić pojawienie się Rosji na rynku samolotów regionalnych, obok dotychczasowych producentów, brazylijskiego Embraera i kanadyjskiego Bombardiera. Przy czym Rosji bardzo zależało na pozbyciu się opinii kraju o bardzo złym stanie bezpieczeństwa dawnej floty radzieckiej.
W ten dość świeży projekt produkcji nowego samolotu Rosja zaangażowała także znaczną część swej dumy narodowej, więc katastrofa zaszkodzi zaufaniu do jej przemysłu lotniczego w tym sensie, że zachodni producenci mają statystycznie mniej wypadków. To może zmienić się, jeśli w śledztwie okaże się, że nie zawiniła technika.
- Jeśli okaże się, że był to błąd pilota, to konsekwencje dla przemysłu lotniczego nie będą tak poważne. Z kolei, gdyby samolot rozbił się z powodu problemu technicznego, to może wpłynąć na nastawienie klientów i na wielkość zamówień — uważa dyrektor w agencji Fitch, Tom Chruszcz.