Organizatorzy DTM – Deutsche Tourenwagen Masters, czyli Mistrzostwa Niemiec Samochodów Turystycznych – chełpią się, że ich seria jest „Formułą 1 wśród aut turystycznych". W wyścigowym slangu mianem samochodów turystycznych określa się pojazdy z dachem i zakrytymi kołami, zbliżone do aut poruszających się na co dzień po zwykłych drogach. Takie porównanie może się więc wydawać mocno przesadzonym, ale nie do końca tak jest. Stawianie aut DTM w jednym szeregu z kosmicznymi konstrukcjami z Formuły 1 jest do pewnego stopnia usprawiedliwione.
W przypadku DTM, gdzie ścierają się ze sobą trzej potężni niemieccy producenci – Audi, BMW i Mercedes – sprzęt używany przez kierowców tylko z grubsza przypomina samochody jeżdżące po ulicach Berlina czy Monachium. Gwiazda Mercedesa, cztery kółka Audi czy śmigło BMW są przymocowane do aut, które tak naprawdę są wyścigowymi prototypami.
Kręgosłupem pojazdu jest komora bezpieczeństwa zbudowana, dokładnie tak jak w F1, z włókna węglowego. Poszycie nadwozia, którego kształt jest projektowany przede wszystkim z myślą o aerodynamice, a nie zaczerpnięty z seryjnej konstrukcji, także jest wykonane z tego lekkiego i wytrzymałego materiału. Potężne silniki V8 mają pojemność aż czterech litrów, a moc sięgająca 500 koni mechanicznych przenoszona jest na tylne koła. Fotel kierowcy umieszczony jest daleko z tyłu, aby zapewnić jak najlepsze rozłożenie masy, zakłócone ciężkim silnikiem umieszczonym przed kabiną. Kierownica bardziej przypomina tę stosowaną w wyścigówkach jednomiejscowych: nie jest okrągła i składa się tylko z uchwytów na lewą i prawą dłoń, a pośrodku umieszczone są kolorowe przyciski, pozwalające na regulację różnych parametrów pracy auta. Sześciobiegowa skrzynia biegów jest obsługiwana łopatkami pod kierownicą.
Auta DTM zapewniają dość duży poziom docisku aerodynamicznego, choć oczywiście nie da się go porównać z wyścigówkami jednomiejscowymi. Nadwozia obudowane są licznymi małymi skrzydełkami, które porządkują przepływ powietrza wokół bryły auta, umożliwiając szybkie pokonywanie zakrętów. W przeciwieństwie do wyścigów samochodów jednomiejscowych, z odkrytymi kołami i wystającymi skrzydłami, zawody DTM są sportem bardziej kontaktowym. Drobne kolizje w walce o pozycję są na porządku dziennym, bo nie grożą pourywaniem niezbędnych do dalszej jazdy elementów. Zbliżona konstrukcja aut i podyktowane ograniczeniem kosztów stosowanie wspólnych elementów we wszystkich samochodach sprawiają, że stawka jest niezwykle wyrównana, a różnice między kierowcami bywają minimalne.
Walka toczy się także w boksach: podczas wyścigu każdy kierowca musi dwa razy odwiedzić stanowisko serwisowe, gdzie mechanicy wymieniają wszystkie cztery koła. Czas tej operacji dorównuje osiągnięciom z Formuły 1 i wynosi około trzech sekund. Co ciekawe, właśnie z DTM do F1 trafiły nakrętki zintegrowane z obręczą koła, pozwalające urwać cenny czas i zapobiec przypadkowemu zgubieniu nakrętki w ferworze walki.