Wyniki europejskiej sprzedaży aut Kia sprawiają wrażenie, jakby nie było żadnego kryzysu. Jak dzisiaj pan ocenia, czy dalej będzie wam rosła sprzedaż?
Na ten rok przewidujemy utrzymanie sprzedaży na poziomie zeszłorocznym przy kurczącym się rynku. Wierzę, że w 2014 r. wszystko ruszy w górę, chociaż wzrost nie będzie zachwycający. Mam nadzieję, że w 2016 Europa wróci do poziomu 14 milionów aut. Ten kryzys jest wyjątkowo głęboki. Dzisiaj najbardziej niepokojące jest położenie Włoch, gdzie sytuacja polityczna jest niestabilna, co ma wpływ na gospodarkę i nastroje konsumentów.
Obawia się pan, że włoski kryzys i te marne nastroje konsumentów mogę „pójść" na północ?
Bardzo. Włochy to trzecia największą gospodarka Unii Europejskiej, kraj ważny ze względu na rozwinięty przemysł, tymczasem konsumenci nie idą na zakupy, rzadziej jeżdżą na wakacje i co najbardziej nas martwi – nie kupują nowych samochodów. Ta sytuacja już ma wpływ na gospodarkę niemiecką, bo firmy z tego kraju miały potężny eksport właśnie do Włoch. Podobna sytuacja jest we Francji. Doszedł jeszcze kryzys cypryjski. Mamy też zbliżające się wybory w Niemczech... Choć to bardzo solidny rynek, sprzedaż aut także tam spada. Jeśli jednak rynki finansowe uwierzą, że europejski kryzys zadłużeniowy będzie pod kontrolą, i znajdą się inwestorzy, którzy kupią włoskie i hiszpańskie obligacje, a ich rządy będą w stanie zarządzać gospodarką bez duszenia wzrostu wysokimi podatkami, jest nadzieja na poprawę.
Czy jest coś w tym kryzysie, co rządy mogłyby zrobić dla rozruszania gospodarki?