Analizy wskazują, że ze względu na portfel wytwórczy PGE, oparty głównie na węglu brunatnym, oraz inne projekty inwestycyjne prowadzone w grupie, kontynuowanie projektu Opole II nie przyniosłoby wzrostu wartości dla akcjonariuszy – napisał w komunikacie zarząd PGE kierowany przez Krzysztofa Kiliana, uzasadniając decyzję o ucięciu inwestycji w nowe bloki w Elektrowni Opole kosztem 9,4 mld zł.

Argumenty PGE poparli analitycy giełdowi oraz agencja ratingowa Fitch. Mniejsze wydatki to więcej gotówki w spółce, czyli szansa na większą dywidendę. Zarząd PGE już wcześniej zaproponował wypłacenie akcjonariuszom 1,6 mld zł z zysku za ubiegły rok. Ale zdaniem analityków dominujący w spółce Skarb Państwa zażąda nawet dwa razy więcej. Ale jest i druga strona medalu.

Co prawda za trzy-cztery lata pewnie nie będzie blackoutu i nie zabraknie energii w gniazdkach, ale margines bezpieczeństwa stopniowo maleje. Wprawdzie gospodarka przyhamowała i ostatnio popyt na energię rośnie wolniej, niż prognozowano, ale zapotrzebowanie na moc w szczytowych momentach bije rekordy. To ból głowy dla szefa Polskich Sieci Elektroenergetycznych, spółki pełniącej funkcję operatora systemu elektroenergetycznego.

PSE przygotowują krótko- i długoterminowe prognozy zapotrzebowania na energię elektryczną i moc. – Na ich podstawie już od pewnego czasu przewidujemy, że za kilka lat wystąpią realne trudności w bilansowaniu systemu – mówi otwarcie Henryk Majchrzak, prezes PSE.