Podczas dwudniowego szczytu w Moskwie przedstawiciele Forum Państw Eksporterów Gazu (GEFC) nie ukrywali obaw, że takich wyroków, jak ostatnie zwycięstwo RWE i zmuszenie Gazpromu, aby dostosował ceny do warunków rynkowych, będzie więcej. Z przecieków wiadomo, że Gazprom będzie musiał zwrócić RWE 1 mld euro.
Przegraną w arbitrażu na swoim koncie mają również Katarczycy z Ras Laffan Liquefied Natural Gas Co. – Ten wyrok będzie miał wpływ nie tylko na rynek europejski, ale i azjatycki – uważa Trevor Sikorski, analityk Energy Aspects Ltd. Wcześniej Gaz de France wymusił obniżenie cen na algierskim Sonatrachu.
Analityk UBS Alberto Gandolfi wręcz uważa, że wyrok w arbitrażu RWE może doprowadzić do rewolucji na europejskim rynku gazu i zakończyć 40-letni okres indeksowania cen. Według wyliczeń UBS zaoszczędziłoby to importerom 12 mld euro rocznie. W kończącej się dziś konferencji wzięli udział prezydenci Boliwii, Wenezueli, Iranu, Rosji i Gwinei Równikowej, ministrowie energii Kataru, Egiptu, Ekwadoru, Algierii, Omanu i Nigerii oraz szefowie OPEC i Międzynarodowej Agencji Energetycznej (MAE). Spotykają się w bardzo trudnym momencie, gdy rynkowe ceny gazu spadają z powodu zwiększenia wydobycia z łupków w USA oraz rosnącego eksportu z Australii. Wiadomo, że Rosjanie i Katarczycy będą naciskali na narzucenie krajom członkowskim GEFC limitów wydobycia, tak jak robi naftowy kartel OPEC. Kraje GEFC dysponują 60 proc. światowych rezerw gazu.
– Ceny w Europie będą wysokie, dopóki największe kraje – takie jak Niemcy i Francja – nie będą wspólnie negocjować z Gazpromem – powiedział „Rz" były wicepremier i minister finansów Bułgarii Symeon Djankow. Jego rząd wiosną 2013 r. został zmuszony do rezygnacji po tym, jak odmówił finansowania budowy gazociągu, którym miał popłynąć rosyjski gaz.