To dla wielu spółek obronnych jedyna droga, aby nie tracić szansy na wojskowe kontrakty. Prezesi zrozumieli, że armia nie kupi słabego uzbrojenia i wyposażenia. A idzie o ogromne pieniądze – ok. 139 mld zł na zakupy i inwestycje do 2022 r.
– Nawet w obliczu budżetowych zagrożeń inwestycyjne plany najbliższej dekady robią wrażenie i są zapewne ostatnią taką szansą dla sektora obronnego w tym półwieczu – ocenia Dominik Kimla, analityk Frost & Sullivan. – Można ją łatwo zaprzepaścić.
Przedsiębiorcy zbrojeniówki nauczyli się więc korzystać z większej otwartości zagranicznych korporacji wymuszonej prawem offsetowym, potrzebami taktyki w walce o wojskowe kontrakty nad Wisłą i naciskiem Brukseli na integrację wysiłków obronnych w ramach UE.
Na międzynarodową współpracę stawia więc następca Bumaru, Polski Holding Obronny. Razem z brytyjskim gigantem BAE Systems (szwedzki oddział BAES Hägglunds) zbudują nową rodzinę pancernych pojazdów gąsienicowych w ramach programu modernizacji wyposażenia wojsk lądowych. Współpraca trwa od wiosny, a projekt wozu, wysoko oceniony przez MON, zdobył granty Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.
We Francji partnerów szuka kierowane przez ożarowską grupę WB Electronics konsorcjum budowy polskich bezpilotowców (BSL). Wojsko planuje zakup prawie stu takich maszyn za ok. 3 mld zł.