Choć jeszcze niedawno Famur był jednym z liderów przeceny wśród reprezentantów WIG50, dziś zajmuje drugie miejsce pod względem stopy zwrotu w ciągu ostatniego kwartału, ustępując jedynie Policom. Akcje producenta maszyn i urządzeń górniczych zdrożały w tym czasie aż o 24,5 proc. Wciąż jednak ich kurs jest o 8,9 proc. niższy niż na początku roku. W poniedziałek na zamknięciu notowań walory spółki kosztowały 4,83 zł, podczas gdy 30 grudnia było to 5,30 zł.

Analitycy pytani o sytuację Famuru podkreślają, że wcześniejsze spadki należy traktować przede wszystkim jako korektę bardzo długiego trendu wzrostowego. Dość wspomnieć, że jeszcze w 2010 r. akcje kosztowały zaledwie 1,48-1,50 zł, aby trzy lata później przekroczyć poziom 5 zł. Co więcej, spółkę wyraźnie wspiera wysoka dywidenda, która będzie jedna z najwyższych wśród wszystkich spółek notowanych na warszawskiej giełdzie. Zarząd spółki rekomenduje bowiem przeznaczenie na dywidendę do 404,46 mln zł z zysku za 2013 r. i lata ubiegłe, co - przy jednoczesnym zmniejszeniu puli środków na buy-back – dałoby wypłatę w wysokości do 0,84 zł na akcję. To z kolei dałoby aż 17,4-proc. stopę dywidendy.

Kolejnym argumentem przemawiającym za powrotem trendu wzrostowego są kolejne umowy producenta. Spółka poinformowała bowiem, że w okresie od 26 listopada 2013 r. do 18 czerwca 2014 r. podpisała szereg umów z Jastrzębską Spółką Węglową o łącznej wartości 72,1 mln zł. Największa z nich dotyczy serwisu kombajnów ścianowych KGE i KGS i opiewa na 12,7 mln zł. Zdaniem Tomasza Kanii to dobra informacja. - Inwestorzy mogą być zadowoleni szczególnie z faktu, że udało się podpisać kontrakt w segmencie ścianowym, który przeżywa największe problemy – podkreśla analityk.