Amerykański Uber chce przejąć jak największy kawałek warszawskiego rynku taksówkowego. Stolica ma być przystankiem do dalszej ekspansji w Polsce. Analitycy jako kolejny cel wskazują Kraków, a potem Wrocław, gdzie kursy taxi są najdroższe.
– Polska to dla nas strategiczne miejsce do rozwoju biznesu – nie ukrywa Swathy Prithivi z Ubera. Jak podkreśla, polscy konsumenci chętnie korzystają z kart kredytowych, coraz więcej z nich korzysta też ze smartfonów i ciepło przyjmują nowe technologie. Poza tym rynek taxi w Polsce wciąż rośnie.
Tort do podziału
Liczba osób korzystających z taksówek w ciągu ostatniej dekady wzrosła o 30 proc. Szacuje się, że każdego dnia z tego typu usług korzysta 400 tys. klientów. Z analiz Polskiej Sieci Taxi wynika, że 80 proc. kursów realizowanych jest w 20 największych aglomeracjach. Zdecydowana większość w stolicy, gdzie jeździ około 10 tys. taksówek (to 10 proc. wszystkich licencji wydanych w Polsce). Rocznie realizują one tam grubo ponad 20 mln kursów. Nic dziwnego, że Polska znalazła się na celowniku Ubera.
Amerykanie rozpoczęli budowę struktur firmy w naszym kraju. Zwerbowali pierwszych kierowców, którzy za kurs będą otrzymywać 80 proc. tego, co zapłaci klient (reszta trafi do Ubera). Teraz firma szuka lokalnych menedżerów.
Swathy Prithivi wierzy w sukces projektu nazwanego na polskim rynku Uber Pop. I w to, że będzie wielu kierowców chętnych do współpracy. – Codziennie poruszamy się samochodem po mieście, jadąc do pracy czy załatwiając różne sprawy. Z reguły większość foteli pozostaje pusta. A można wykorzystać wolną przestrzeń, zabrać pasażera i do tego zarobić – tłumaczy specyfikę działania Ubera.