Dobrolot przestał latać w lipcu, gdy firma serwisująca linię przestała ją obsługiwać z powodu sankcji Zachodu. Dobrolot nie miał też na czym latać, bowiem leasingodawcy zerwali umowy na dostawę 16 samolotów Boeing 737 NG (w tym roku miało to być 8 maszyn i 8 w przyszłym).
Teraz przewoźnik by dalej funkcjonować musi albo zrezygnować z amerykańskich maszyn na rzecz rodzimych, albo przerejestrować się tam, gdzie sankcje nie obowiązują. Na latanie na rodzimych odrzutowcach średniego zasięgu Sukhoi SueprJet-100 naciska rząd w osobie wicepremiera Dmitrija Rogozina. Koncern Sukhoi ma problemy finansowe i nowy duży klient bardzo by mu się przydał. Ale szefowie Dobrolotu nie chcą rosyjskich maszyn, są bowiem drogie w eksploatacji co może „pogorszyć finanse z założenia taniego przewoźnika" - dowiedział się Kommersant.
Alternatywą jest nowa osobowość prawna linii, tak by obejść sankcje. Rozważane jest też włączenie Dobrolotu bezpośrednio w struktury Aerofłotu. Rogozin polecił resortom transportu, finansów i przemysłu do września opracowanie propozycji zmniejszenia wpływu sankcji na rosyjską branżę lotniczą.