Wojskowe śmigłowce na wybiegu

Na tydzień przed terminem składania ofert w Ministerstwie Obrony Narodowej producenci helikopterów szykują się do rozstrzygającego starcia. Szczegóły poznamy 13 marca.

Aktualizacja: 06.03.2017 07:23 Publikacja: 05.03.2017 18:14

Foto: Rzeczpospolita

W piątek koncern Leonardo i największe w kraju zakłady śmigłowcowe w Świdniku pokazały po raz pierwszy w Polsce helikopter AW101, najpotężniejszą maszynę włosko-brytyjskiego producenta.

Szefowie resortu obrony osobiście mogli się przekonać, że AW101 może zabrać na pokład nawet 30 żołnierzy desantu oraz sprawdza się jako sprzęt transportowy dla sił specjalnych i ratownictwa (właśnie w tej wersji prezentował się na warszawskim lotnisku Bemowo). Na świecie trzysilnikowa maszyna w wersji Merlin uchodzi za legendarny oręż morski.

Zdaniem Mariusza Cielmy z pisma „Nowa Technika Wojskowa" AW101 to dobra, choć droga maszyna. Cenę śmigłowca (ok. 70–90 mln dol. za sztukę, w zależności od wyposażenia) jego zdaniem rekompensują możliwości. Przy potężnym udźwigu (gotowy do akcji helikopter waży 15,6 tony) łatwo jest modyfikować wyposażenie przestronnej kabiny i dostosowywać je do najbardziej wymagających, specjalistycznych zadań. We Włoszech, w Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Japonii, Portugalii, Norwegii, Danii i innych krajach, które użytkują ok. 220 wyprodukowanych dotąd AW101, maszyny te służą do transportu sił specjalnych i bojowego ratownictwa, rozpoznania morskiego i zwalczania okrętów podwodnych.

Impuls dla Świdnika

Krzysztof Krystowski, wiceprezes Leonardo Helicopters, przyznaje, że AW101 sporo kosztuje. Ale radzi, by policzyć rachunek koszt–efekt. Z punktu widzenia Świdnika ważniejszy od hipotetycznego zysku jest – związany z inwestycją armii – impuls rozwojowy, który na dekady określiłby perspektywy przedsiębiorstwa zatrudniającego wciąż prawie 3,3 tys. fachowców i ok. 900 jego kooperacyjnych partnerów. – Jeśli wojsko wybierze maszyny koncernu Leonardo, do Świdnika mają szansę trafić naprawdę topowe technologie wykorzystywane przy produkcji uzbrojenia, a linie produkcyjne zostaną włączone w łańcuch dostaw komponentów do maszyn dostarczanych nie tylko polskiej armii, ale i eksportowym klientom Leonardo Helicopters – argumentuje Krystowski.

Rywale w grze

Po ogłoszeniu w końcu lutego rozpoczęcia negocjacji w sprawie dostaw 16 specjalistycznych śmigłowców, których wartość branża szacuje na ok. 3 mld zł, szef MON Antoni Macierewicz potwierdził, że zainteresowani udziałem w konkursie są trzej producenci wiropłatów znani z zakończonego bez rozstrzygnięcia, wcześniejszego przetargu. To WSK Świdnik (własność włoskiego koncernu Leonardo), podkarpackie PZL Mielec (dziś w grupie amerykańskiego giganta zbrojeniowego Lockheed Martin) i Airbus Helicopters.

Ten ostatni koncern po przekreśleniu w 2016 r. szans na sprzedaż w Polsce 50 caracali za 13,4 mld zł groził, że z roszczeniami wobec MON pójdzie do sądu. Ostatecznie jednak zdecydował się na przystąpienie do gry na warunkach Antoniego Macierewicza. W oficjalnym komunikacie Airbus jednak zastrzega: „Przyglądamy się rozwojowi sytuacji w Polsce. Dokumenty (dotyczące nowego konkursu – red.) zostały przez nas odebrane i są obecnie analizowane. Zawsze chętnie bierzemy udział w tych konkursach, które są uczciwe i otwarte. Jednocześnie podtrzymujemy nasze prawo do roszczeń w związku z zamknięciem poprzedniego przetargu".

Mielecki faworyt

Opinia faworyta towarzyszy tym razem PZL Mielec/Sikorsky Aircraft i bojowym, specjalistycznym wersjom zbudowanym na platformie powstających na Podkarpaciu black hawków. Jerzy Gruszczyński, ekspert lotniczy i szef pisma „Lotnictwo Aviation International", zwraca uwagę, że armia USA wykorzystuje odpowiednio wyposażone sea hawki do zwalczania zagrożeń na morzu, a inna wersja black hawków przeznaczona dla wojsk lądowych od lat już służy siłom specjalnym.

Prezes Mielca Janusz Zakręcki tuż po uruchomieniu przez wojsko w końcu lutego konkursowej procedury zapewniał, że jego firma z pewnością przygotuje całościową ofertę opartą na helikopterach Black Hawk. Szefowie podkarpackiej spółki przekonują, że ich śmigłowiec został zaprojektowany specjalnie do celów militarnych. Konstrukcja sprawdziła się na wojnach, działając w realnych warunkach bojowych. Nieprzypadkowo black hawki są wykorzystywane przez armie i siły porządkowe w 31 krajach – zachwala PZL. Przypomina też, że produkcja black hawków zapewnia zatrudnienie 1700 pracownikom PZL Mielec i daje blisko 5 tys. dodatkowych miejsc pracy u 50 przemysłowych partnerów w Polsce. Do tego przynosi krajowej gospodarce znaczące wpływy eksportowe.

W piątek koncern Leonardo i największe w kraju zakłady śmigłowcowe w Świdniku pokazały po raz pierwszy w Polsce helikopter AW101, najpotężniejszą maszynę włosko-brytyjskiego producenta.

Szefowie resortu obrony osobiście mogli się przekonać, że AW101 może zabrać na pokład nawet 30 żołnierzy desantu oraz sprawdza się jako sprzęt transportowy dla sił specjalnych i ratownictwa (właśnie w tej wersji prezentował się na warszawskim lotnisku Bemowo). Na świecie trzysilnikowa maszyna w wersji Merlin uchodzi za legendarny oręż morski.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Polskie monety na aukcji. 80 dukatów sprzedano za 5,6 mln złotych
Biznes
Rodzina Mulliez pod lupą sędziów śledczych
Biznes
Zły pierwszy kwartał producentów samochodów
Biznes
Szwecja odsyła Putina z kwitkiem; rosyjskie rury zatopione na dnie Bałtyku
Biznes
Apple spółką wartościową? Rekordowe 110 miliardów dolarów na skup akcji
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej