W Polsce brakuje efektywnych narzędzi komercjalizacji wyników prac badawczo-rozwojowych. Zdaniem ekspertów lukę w transferze technologii powinny wypełnić spółki, w których zarządach i radach nadzorczych zasiadają naukowcy. To ułatwiłoby przepływ technologii z uniwersytetów i instytutów badawczych do przedsiębiorstw produkcyjnych. Problem w tym, że przedsiębiorczość akademicka dziś kuleje. I to bardzo.
Klucz do poprawy konkurencyjności
„Rzeczpospolita" dotarła do najnowszego raportu DELab, instytutu utworzonego przez naukowców z Uniwersytetu Warszawskiego przy wsparciu koncernu Google. Z raportu wynika, że w Polsce są zaledwie cztery firmy akademickie, które prowadzą badania, patentują i jednocześnie komercjalizują. Jak ustaliliśmy, to spółki Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Centrum Techniki Morskiej, Siled (branża oświetleniowa), DGT (branża telekomunikacyjna) i Kolster (segment kolejowy).
– Niestety, badania dowiodły, że rodzimi naukowcy w niewielkim stopniu wpływają na innowacyjność naszej gospodarki. Wprawdzie co trzecia firma akademicka zgłasza patenty, podczas gdy wśród nieakademickich firm innowacyjnych patentuje zaledwie co szósta, jednak większość z nich skupia się wyłącznie na badaniach – mówi nam dr hab. Katarzyna Śledziewska, dyrektor zarządzająca DELab.
Jak przekonuje, lepszy transfer wiedzy i innowacji z ośrodków naukowych do biznesu jest kluczem do zwiększenia konkurencyjności polskiej gospodarki. – Ważne jest również większe zaangażowanie naukowców w komercjalizowanie wyników prac B+R, a także zakładanie przez nich przedsiębiorstw akademickich, np. uniwersyteckich startupów. Stąd też kluczowego znaczenia nabiera wspieranie i rozwijanie kultury przedsiębiorczości na uniwersytetach – podkreśla Katarzyna Śledziewska.