Polska branża kosmetyczna jest nowoczesna, kompletna i znana na świecie. Swój sukces zawdzięcza splotowi kilku czynników, z których najmniej typowym jest solidarność firm w trosce o dobro całego sektora. Rożne przedsiębiorstwa potrafią łączyć siły i jednym głosem rozmawiać z przedstawicielami władz, zarówno polskich, jak i europejskich, wspólnie kształtując odpowiednie warunki do stabilnego rozwoju – to najciekawsze wnioski z debaty „Polski przemysł kosmetyczny jako lokomotywa polskiego biznesu", zorganizowanej wspólnie przez „Rzeczpospolitą" i Bank Millennium.
Pasja i sukces
– Te firmy odniosły sukces, bo ich założyciele mieli wewnętrzną pasję. Główną motywacją nie były pieniądze, ale chęć tworzenia czegoś, co się lubi, czegoś własnego – wspominał Henryk Orfinger, prezes spółki Dr Irena Eris. Jak zauważył Zenon Ziaja, prezes firmy Ziaja, przedsiębiorstwa kosmetyczne w Polsce mogły się dynamicznie rozwinąć dzięki m.in. objętości krajowego rynku, który dodatkowo z roku na rok się powiększa. – To pozwoliło nam otworzyć firmy, których produkty szybko znajdowały odbiorców – mówił.
Rozwój firm stał się możliwy także za sprawą rozpoczęcia działalności w korzystnym momencie przed transformacją ustrojową, badaniom naukowym oraz wsparciu kolejnych rządów. Inna ważna kwestia to wola i umiejętność działania w jednym związku. – Dzięki temu stworzyliśmy swoistą giełdę do wymiany naszych doświadczeń. Choć niezmiennie jesteśmy dla siebie konkurującymi przedsiębiorstwami – podkreślał Ziaja. Jego zdaniem taki związek to ogromna wartość i nie ma w Polsce drugiej tak dobrze zorganizowanej branży.
Branża kosmetyczna sukces zawdzięcza także cechom narodowym Polaków. – Jesteśmy przedsiębiorczy i pełni pomysłów. Kilkanaście lat temu mało kto by pomyślał, że polskie firmy będą produkować pociągi czy autobusy – stwierdził Henryk Orfinger, prezes spółki Eris. – Różnica jednak polega na tym, że inne branże nie potrafiły się zjednoczyć tak jak my – dodał.
Reprezentanci firm kosmetycznych dyskutują między sobą m.in. na temat regulacji prawnych, tworzą delegacje, które negocjują z przedstawicielami rządu. – Nigdy jednak nie rozmawiamy o rynku, bo to mogłoby nas poróżnić. Udało nam się stworzyć organizację, z którą liczy się nie tylko polski rząd, ale także Bruksela – podkreślał Orfinger.