- Fundusze VC, jeśli przeprowadzą due dilligence w spółce i okaże się, że wdrażane przez nią innowacyjne rozwiązanie opisane zostało w pracy magisterskiej, nie będą skore do inwestycji - mówi Sławomir Potasz, kierujący startupem InMotion.
Jak tłumaczy, on sam musiał wstrzymać się z obroną pracy na AGH, w której opisał swój wynalazek, bo obawiał się utraty praw do niego. Eksperci przekonują jednak, że studenci nie powinni mieć takich obaw, bo - wbrew istniejącemu powszechnie przekonaniu - uczelnia w rozumieniu przepisów o szkolnictwie wyższym, nie nabywa praw autorskich do pracy dyplomowej studenta.
Wynalazek może utracić walor nowości
Aleksandra Maciejewicz, partner w kancelarii Lawmore, tłumaczy, że stanowią o tym co najmniej dwie przesłanki. Po pierwsze, zgodnie z art. 15a ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych, uczelni przysługuje tylko pierwszeństwo w opublikowaniu pracy dyplomowej studenta. Przy czym pierwszeństwo to również jest ograniczone w czasie - trwa 6 miesięcy od obrony. Jeżeli uczelnia nie opublikowała pracy dyplomowej w tym czasie, student, który ją przygotował, może ją opublikować.
- Na marginesie, ma to jednak inną reperkusję. Otóż, przykładowo, wynalazek, aby uzyskać patent, musi spełnić przesłankę nowości. Z kolei zdarzeniem, powodującym utratę nowości jest udostępnienie wynalazku do wiadomości publicznej w sposób, który umożliwi jego realizację. Istotny będzie więc tu przedmiot i zakres publikacji pracy dyplomowej - zaznacza mec. Maciejewicz.
Ale nawet wobec tego przepisu, prawa uczelni są ograniczone. Uczelnia może rozpowszechnić pracę dyplomową w formie drukowanej lub elektronicznej, ale już nie może rozpowszechniać tej pracy w internecie i sprzedawać ją.