Komisja Nadzoru Finansowego zaostrzyła w nowej Rekomendacji S zasady przyznawania kredytów hipotecznych. Zgodnie z wytycznymi Komisji, od stycznia 2014 r. wkład własny przy zakupie nieruchomości na kredyt wyniesie co najmniej 5 proc.; rok później będzie to co najmniej 10 proc., w 2016 r. - 15 proc., a od 2017 r. - 20 proc. Wysokość wkładu własnego będzie zależała też od dodatkowego zabezpieczenia kredytu. Nie będzie też można brać go na dłużej niż 35 lat.
Według KNF "niektórzy pośrednicy finansowi, pośrednicy w obrocie nieruchomościami i deweloperzy próbują wykorzystać okres zmian do nakłonienia klientów do podjęcia szybkiej decyzji o kupnie mieszkania oraz zaciągnięciu kredytu z jak najwyższym LTV". Wskaźnik LTV określa, w jakim stopniu zakup nieruchomości jest finansowany kredytem hipotecznym. 100 proc. LTV oznacza, że zakup lokalu jest finansowany w całości z kredytu. Jeżeli bank ustali go na poziomie 80 proc., to będzie wymagał od kredytobiorcy wkładu własnego w wysokości 20 proc. wartości mieszkania.
"Zyski deweloperów i pośredników zależą od sprzedaży nieruchomości i wolumenu kredytów. Jednak z punktu widzenia gospodarstw domowych podjęcie decyzji o wieloletnim, wysokim zobowiązaniu finansowym wymaga szczególnej rozwagi i nie powinno być wynikiem presji czy bazować na nierzetelnych informacjach" - zaznacza KNF.
W ocenie KNF wkład własny istotnie zmniejsza ryzyko i koszty kredytobiorcy. W przypadku zakupu nieruchomości o wartości 300 tys. zł finansowanej kredytem w 100 proc., spłacanym w systemie rat równych przy stopie procentowej 5 proc., łączny koszt odsetkowy kredytu wyniósłby 279,8 tys. zł. Tymczasem dla kredytu z 20 proc. wkładem własnym byłoby to 223,8 tys. zł. "W praktyce różnica byłaby jeszcze większa, bo kredytobiorca nie posiadający wkładu własnego miałby wyższą marżę kredytu, czyli spłacałby wyższe odsetki, a dodatkowo musiałby też ponosić koszty ubezpieczenia braku wkładu własnego" - podkreślono.
Wkład własny - zdaniem KNF - "daje kredytobiorcy margines bezpieczeństwa na wypadek niekorzystnego rozwoju jego sytuacji finansowej lub rodzinnej, która zmusiłaby go do rozwiązania umowy kredytowej". "Znacząco zwiększa prawdopodobieństwo, że byłby on w stanie sprzedać nieruchomość po cenie, która wystarczyłaby na spłatę całości zobowiązań wobec banku" - dodano.