W e-mailu wysłanym do jednej z amerykańskich stacji telewizyjnych Madoff wyraźnie ma żal, że federalni regulatorzy nie ujawnili tego faktu.
- Nie oczekuję żadnych pochwał za moją pomoc, bo nic nie jest w stanie poprawić mojego wizerunku. Spodziewałem się tylko uczciwej informacji – napisał w przesłanej wiadomości.
Jego zdaniem władze federalne "bardzo chętnie" skorzystały z przekazanych informacji. Biuro inspektora generalnego Departamentu Skarbu negocjuje obecnie z JP Morgan Chase wysokość kar, jakie bank inwestycyjny będzie musiał zapłacić, za to, że zdawał sobie sprawę iż uczestniczył w oszustwie inwestycyjnym. Według nieoficjalnych doniesień, w grę wchodzi suma rzędu 2 miliardów dolarów.
Madoff, który przebywa w Butner Federal Correctional Complex – federalnym więzieniu o średnim rygorze w Karolinie Północnej, miał skontaktować się z Departamentem Skarbu poprzez pośrednika. Biuro inspektora generalnego odmawia jednak komentarza, czy przekazane informacje okazały się pożyteczne.
JP Morgan musi się uporać z oskarżeniami wysuniętymi w 2010 roku przez likwidatora funduszy Madoffa Irvinga Picarda. Wniósł on wówczas pozew do sądu domagając się 19 miliardów dolarów, utrzymując, że bank inwestycyjny znajdował się "w samym centrum oszustwa". Większość zarzutów została oddalona, ale Picard wniósł apelację do Sadu Najwyższego, a Departament Sprawiedliwości oraz władze regulacyjne wysuwają nadal podobne zarzuty. JP Morgan konsekwentnie odmawia komentarzy poza stwierdzeniem, że nie złamał prawa, a jego pracownicy działali w dobrej wierze. Jednak Madoff w swoich e-mailach utrzymuje, że zarówno JP Morgan jak i inne banki musiały sobie zdawać sprawę, że uczestniczą w oszustwie. Miał także informować o znanych mu faktach Picarda, ale biuro tego ostatniego oskarżyło go po "powiększanie swojej roli" w całej sprawie.