Od początku roku na swoje życie targnęło się z fatalnym skutkiem pięciu pracowników wielkich instytucji finansowych. Do ostatniego samobójstwa doszło zaledwie kilka dni temu w Hongongu w azjatyckiej centrali J.P. Morgan Chase. Przybyła na miejsce policja nie była w stanie powstrzymać 33-letniego mężczyzny od skoku z budynku.
Zaledwie trzy tygodnie przed incydentem w Hongkongu samobójstwo w Londynie popełnił William Broeksmit, świeżo emerytowany dyrektor wyższego szczebla w Deutsche Bank. W ciągu następnych kilku dni w Londynie i w Stamford w amerykańskim Connecticut zabiło się dwóch pracowników J.P. Morgan. Wszystko wskazuje też na to, że sam odebrał życie Mike Dueker, ekonomista w firmie Russell Investment, którego znalezionego w styczniu martwego na Tacoma Narrows Bridge w stanie Waszyngton.
Wszystko wskazuje na to, że między aktami samobójstw nie było bezpośredniego związku. Jednak nasilenie zjawiska ożywiło w amerykańskich mediach dyskusję na temat stresów i obciążeń psychicznych związanych z pracą w sektorze finansów. Reaguje także menedżment wielkich banków. Programy poradnictwa psychologicznego wchodzą coraz częściej w skład pakietu świadczeń oferowanych pracownikom. Zmieniono także wewnętrzne regulacje dotyczące czasu i trybu pracy. Impulsem stała się tu między innymi ubiegłoroczna śmierć stażysty Bank of America, który zmarł z przemęczenia po trzech nocach bez odpoczynku.
"Coraz więcej spółek zaczęło traktować serio problem zdrowia psychicznego pracowników" – uważa Jaime Klein założycielka organizacji Inspire Human Resources. Po kryzysie finansowym wielu menedżerów skierowano na szkolenia dotyczące rozpoznawania objawów depresji. Niewiele jednak mówi się na temat przeciążenia pracą w sektorze finansów. Cięcia zatrudnienia przy jednoczesnym zaostrzeniu regulacji po kryzysie finansowym sprawiły, że pracownicy banków mają dużo więcej papierkowej roboty niż przed kryzysem finansowym.