Analitycy instytucji zwanej bankiem banków centralnych omawiają w tym opracowaniu kwestie związane z ewentualną emisją własnych kryptowalut przez banki centralne. Do emisji wirtualnych walut mogłoby je skłonić to, że w wielu krajach transakcje gotówkowe tracą popularność na rzecz płatności elektronicznych. Banki centralne mogłyby więc emitować kryptowaluty do celów rozliczeń między instytucjami finansowymi lub do szerokiego użytku przez konsumentów. Analitycy BIS wskazują jednak, że każdy bank centralny przed emisją takiej waluty musiałby bardzo dokładnie rozważyć wszelkie skutki ekonomiczne, finansowe i prawne tego posunięcia.

Dużo potencjalnych problemów może wywołać np. kwestia prywatności użytkowników kryptowalut czy zabezpieczenia ich przed atakami hakerskimi. Możliwe również, że skutkiem ubocznym przestawienia systemu na kryptowaluty będzie odpływ depozytów z banków. Banki komercyjne stracą bowiem na atrakcyjności, jeśli państwo samo będzie bezpośrednio dostarczało wirtualnych walut obywatelom.

Wiele banków centralnych prowadzi już badania nad kryptowalutami. Holenderski np. stworzył własną wirtualną walutę dla celów eksperymentalnych. Mark Carney, prezes Banku Anglii, przyznawał zaś, że kryptowaluty mogą doprowadzić do rewolucji w sektorze finansowym. W polityce regulacyjnej dotyczącej tej rynkowej niszy panuje jednak chaos. Przykładem na to są choćby działania chińskich instytucji nadzorczych. W zeszłym tygodniu groźba zamknięcia przez nie giełd bitcoinowych w Chinach przyczyniła się do ostrej przeceny bitcoina. Choć na początku miesiąca za 1 bitcoina płacono blisko 5 tys. dol., to pod koniec zeszłego tygodnia kurs spadł nawet poniżej 3 tys. dol. Później doszło jednak do odbicia. W poniedziałek po południu płacono za bitcoina już 3,9 tys. dol. Pomimo poniesionych ostatnio silnych strat bitcoin jest droższy o blisko 320 proc. niż na początku roku i o 845 proc. niż trzy lata temu. W 2010 r., czyli roku powstania, płacono za niego zaledwie 6 centów.