Zmarłych zaopatrywano także w pożywienie. Z warzywami, owocami czy pieczywem nie było kłopotu, w powietrzu zawierającym minimalne ilości pary wodnej produkty te ulegały zasuszeniu, konserwowały się w naturalny sposób. Gorzej było z mięsem. Nawet w suchym egipskim powietrzu w Tebach czy w Luksorze miało ono tendencję do psucia się.

Biochemicy brytyjscy z Uniwersytetu w Bristolu (zespołem kierował prof. Richard Evershed) zbadali próbki starożytnego mięsa z czterech grobowców, przechowywane w Muzeum Egipskim w Kairze oraz w British Museum w Londynie. Artykuł o tym zamieszcza pismo „PNAS" („Proceedings of the National Academy of Sciences").

Mięso, w jakie zaopatrzono mumię Isetemkheba (żył w latach 1064 — 948 p. n. e.) okazało się wołowiną. Porcja tej polędwicy była owinięta bandażami nasyconymi łojem tj. tłuszczem wołowym.

Podobnie zakonserwowany, ale bez bandaży, był udziec jagnięcy z grobowca księżniczki Henutmehyt (zmarła ok. 1290 p. n. e.). Natomiast na kawałku kaczki z tego samego grobowca badacze nie znaleźli żadnych śladów konserwowania.

Najbardziej wyrafinowanemu zabiegowi poddane były porcje wołowiny z grobowca w którym pochowano Yuya oraz Tjuiu, krewnych Amenhotepa III (zmarli między 1386 a 1349 rokiem p. n. e.). Mięso było owinięte bandażami nasączonymi bardzo drogą żywicą uzyskiwaną z drzew pistacjowych. Substancji tej używano również do wytwarzania pachnideł, wonności a także maści i lakierów stosowanych w procesie balsamowania ludzi z elit społecznych.