Jak podaje Onet, technika, dzięki której udało się “reanimować” narząd, pozwoliła krwi, tlenowi i elektrolitom przepływać przez serce pozostające poza ciałem. Dzięki temu zaczęło ono bić. Po raz pierwszy metoda ta została zastosowana w brytyjskim szpitalu Royal Papworth Hospital w 2015 roku. Dzięki tej procedurze organy otrzymało od tamtej pory już 75 pacjentów ośrodka. Nazwa zabiegu to DCD (donation after cardiac death), co oznacza przeszczep po śmierci sercowej.

Zabieg DCD został nagrany i udostępniony przez jednego z lekarzy. Jak zaznacza dr Jacob Niall Schroder, autor filmu, technika ta może zwiększyć liczbę dawców nawet o 30 proc.

W roku 2018 w Polsce przeprowadzono 1390 przeszczepów nerek, serc, płuc i trzustek. Według Poltransplant, to o 141 mniej niż w roku 2017. Wynik ten związany jest z niewystarczającą liczbą narządów do transplantacji. W 2018 pobrano je od 500 osób, głównie zmarłych, a w 2017 roku wykorzystano organy 560 dawców. Choć potencjalnych dawców jest dużo więcej, od dużej liczby osób zdrowych organów nie można pobrać.

W większości przypadków tkanka serca zaczyna ulegać uszkodzeniom jeszcze przed stwierdzeniem śmierci pacjenta. Dzieje się tak przez osłabienie organu, a więc i niski poziom tlenu. Zanim pacjent umrze, serce może być zbyt zniszczone, aby móc je przeszczepić. Organy, które są niezbędne do życia obecnie pobierane są więc od dawców, u których doszło do śmierci mózgu, ale których narządy wciąż funkcjonują. Przez przeszczepem serce zwykle trzymane jest w zimnych warunkach, aby zapobiec jego uszkodzeniom. Nie może to jednak trwać dłużej niż sześć godzin.