W piątek Naczelny Sąd Administracyjny rozstrzygał w sprawie nielegalnego składowiska odpadów w Zielonej Górze. Przesądził, że powinna się nim zająć regionalna dyrekcja ochrony środowiska.
Problem pojawił się kilka lat temu, gdy Zielona Góra powiększyła się o nowe tereny. W jej granicach znalazło się składowisko odpadów, położone blisko podziemnego ujęcia zaopatrującego miasto w wodę. Prezydent miasta zlecił więc przeprowadzenie kontroli składowiska przez wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska. A ten ustalił, że na działce znajduje się hala magazynowa, w której składowane są beczki oraz pojemniki z odpadami zawierającymi substancje niebezpieczne. Właścicielem odpadów jest spółka z o.o., która ma zezwolenie na ich zbieranie. Zdaniem inspektora istnieje też ryzyko skażenia gruntu. Ponadto hala jest w złym stanie i w każdej chwili może się zawalić. W związku z licznymi nieprawidłowościami prezydent zdecydował o cofnięciu zezwolenia na składowanie odpadów bez odszkodowania. Zobowiązał również spółkę do ich usunięcia na koszt własny. Obawiał się bowiem rozszczelnienia beczek i wycieku. Spółka nie zrobiła tego. Okazało się też, że nie ma żadnych środków na koncie, które magistrat mógłby zająć.
Czytaj także: Usuwanie toksycznych odpadów zagrożone - RPO pisze do NFOŚiGW
Prezydent wystąpił do regionalnego dyrektora ochrony środowiska o zabezpieczenie tego składowiska. Ten odmówił wszczęcia postępowania. Uznał, że skoro przedmiotem sprawy jest problem z usunięciem odpadów, a nie szkoda w środowisku ani bezpośrednie nią zagrożenie, to prezydent miasta powinien kontynuować egzekucję i „przymusić" spółkę do usunięcia toksycznych śmieci.
Podobnego zdania był generalny dyrektor ochrony środowiska, do którego zażalenie wniósł prezydent.