Grzegorz Ślak: Przyszłość jest w biopaliwach

W naszym kraju udział biokomponentów będzie rósł, bo wymuszają to restrykcyjne przepisy dotyczące ograniczenia misji CO2 do atmosfery – mówi prezes Wratislavii-Biodiesel Grzegorz Ślak.

Aktualizacja: 05.10.2017 09:09 Publikacja: 04.10.2017 21:49

Grzegorz Ślak: Przyszłość jest w biopaliwach

Foto: materiały prasowe

Rz: Sztuczny obrót paliwem B100, brak regulacji dotyczących biokomponentów kolejnych generacji oraz niejasne regulacje, to jedne z głównych barier rozwoju branży biopaliw w naszym kraju. Jak w tej sytuacji radzi sobie na rynku kierowana przez pana firma Wratislavia-Biodiesel?

Bardzo dobrze. W zeszłym roku sprzedaliśmy 120 tys. ton estrów metylowych kwasów tłuszczowych, czyli biokomponentu pierwszej generacji dodawanego do oleju napędowego. W tym roku będzie to już około 210 tys. ton. Nigdy wcześniej nie mieliśmy takiego wyniku. Popyt jest tak duży, że moglibyśmy sprzedać ich nawet 300–350 tys. ton, ale mamy ograniczone zdolności wytwórcze. To przede wszystkim efekt rosnącej w Polsce konsumpcji na olej napędowy, ale nie tylko. W UE również mocno rośnie zapotrzebowanie na biokomponenty. W tym roku pracujemy na pełnych mocach, wynoszących 156 tys. ton. Resztę dokupujemy na rynku i sprzedajemy naszym klientom. Wśród nabywców jest m.in. PKN Orlen, Shell, niemieckie rafinerie w Leuna i Schwedt oraz polscy importerzy, tacy jak Unimot i Onico.

Jak to przekłada się na wyniki finansowe wypracowywane przez Wratislavię-Biodiesel?

W zeszłym roku spółka uzyskała 550 mln zł przychodów i 30 mln zł zysku netto. W tym roku będzie to już około 1 mld zł sprzedaży, a zysk może być dwukrotnie wyższy. A będzie jeszcze lepiej, bo na całym świecie rośnie znaczenie biopaliw. Zgodnie z obowiązującymi przepisami w tej chwili w Polsce powinniśmy do paliw dodawać około 7 proc. biokomponentów. W rozwiniętych krajach UE jest to już 10 proc., w USA – 25 proc., a w Brazylii nawet 30 proc. W naszym kraju udział biokomponentów będzie rósł, bo wymuszają to restrykcyjne przepisy dotyczące ograniczenia emisji CO2 do atmosfery.

Emisję CO2 można też ograniczać w inny sposób. Polski rząd duży nacisk kładzie na rozwój elektromobilności. O rozwoju rynku biopaliw niewiele słychać.

I to duży błąd, choć intencje są dobre. Po pierwsze, samochody elektryczne wcale nie przyczyniają się do spadku emisji CO2. W tej kwestii wielkim problemem, którego rozwiązania na razie nie widać, jest chociażby utylizacja baterii. Biokomponenty dodaje się do paliw, bo przyczyniają się do dużego spadku emisji CO2 w pojazdach. To energia odnawialna, która nie zanieczyszcza środowiska. Druga sprawa to efektywność obu rodzajów zasilania. Samochody elektryczne mogą się sprawdzić najwyżej w ruchu osobowym, na krótkich trasach, czy w miastach. Jest to jednak niewielki wycinek szeroko rozumianego rynku transportowego. Proszę zauważyć, że dziś najwięcej paliw płynnych zużywają samochody ciężarowe, kolej czy różnego rodzaju koparki, dźwigi itd. W tym segmencie zasilanie elektryczne nie ma najmniejszych szans. Tymczasem biokomponenty możemy spokojnie dodawać do paliw używanych we wszystkich pojazdach z silnikiem z zapłonem samoczynnym. Co bardzo ważne, nie trzeba wymyślać nowych wysokoprężnych silników, tracąc na to ogromne pieniądze, czas i energię.

Dziś może się wydawać, że biokomponentów pierwszej generacji jest za dużo na rynku, co widać po sztucznym obrocie realizowanym na B100, czyli biopaliwie w całości produkowanym na bazie olejów roślinnych.

Sztuczny obrót B100 oczywiście jest zjawiskiem patologicznym i powinien być zlikwidowany. Problem z B100 polega na tym, że nikt nie chce kupować tego paliwa, aby stosować go w swoich pojazdach. Z drugiej strony prawo pozwala w ten sposób realizować obowiązki związane z tzw. Narodowym Celem Wskaźnikowym, który określa zasady stosowania biokomponentów w paliwach powstałych na bazie ropy. Firmy wolą handlować B100, nawet w sposób sztuczny, bo w ten sposób łatwiej im spełniać wymogi prawne. Ustawodawca ogranicza jednak możliwości obrotu B100. W tym roku już co najmniej w 50 proc. NCW musi być realizowany poprzez blending, czyli mieszanie paliw z biokomponentami. Myślę, że ustawodawca zdecyduje się, aby od przyszłego roku blending stanowił już minimum 80 proc. realizacji NCW, a B100 co najwyżej 20 proc. Przy takim podziale udział biokomponentów pierwszej generacji w paliwach kupowanych na stacjach powinien pozostać na poziomie 7 proc. Każdy następny wzrost udziału biokomponentów powinien odbywać się w oparciu o te drugiej i wyższych generacji. Niezależnie od tego popyt na biopaliwa drugiej generacji już dziś mocno rośnie, zwłaszcza w Niemczech i Wielkiej Brytanii.

Od lat jest pan prezesem Akwawitu, który specjalizującego się w produkcji wódek. Popyt na nie jednak spada.

Rynek w tym segmencie jest bardzo trudny. W Polsce mamy nadprodukcję wódek. Ten rok zamkniemy małym zyskiem na poziomie około 3 mln zł. Przy dużym ryzyku prowadzenia tego typu działalności to jednak niewielka satysfakcja. Dobrze rozwija się nam eksport, zarówno pod względem sprzedaży, jak i marżowości. Nasze wódki wysyłamy głównie do USA, Japonii i Ameryki Południowej. Szczególnie dużym zainteresowaniem cieszy się Krakus. Staramy się mocniej wchodzić w produkty o mniejszej zawartości alkoholu, co ma ten plus, że niższa jest akcyza przy stosunkowo wysokim popycie.

W ostatnich tygodniach głośna była sprawa pana ewentualnych inwestycji w drużynę piłki nożnej Śląsk Wrocław. Negocjacje z miastem idą jednak opornie.

Myślę jednak, że dojdziemy do porozumienia. Aby ten biznes był opłacalny, musi być prowadzony na zdrowych zasadach. Głównym problemem są wysokie koszty utrzymania Stadionu Miejskiego we Wrocławiu, który był jedną z aren Euro 2012. Na dodatek jest jeszcze nieskończony. Aby udał się biznes w postaci inwestycji w Śląsk Wrocław, nie mogę wydawać pieniędzy na utrzymanie stadionu. Dlatego proponuję jego trzyletnią dzierżawę za 1 mln zł. Oczywiście po tym okresie możemy wrócić z miastem do rozmów na temat restrukturyzacji działalności stadionu, ale dziś nie ma możliwości, aby sekcja piłki nożnej płaciła za niego więcej. Miasto musi partycypować w utrzymaniu obiektu. Mam wrażenie, że powoli zaczynamy się rozumieć i w końcu zawrzemy umowę, zwłaszcza że mam pomysł na Śląsk Wrocław i jestem w stanie zrobić z niego profesjonalnie zarządzany klub.

CV

Grzegorz Ślak jest prezesem oraz 51-proc. udziałowcem Wratislavii-Biodiesel, specjalizującej się w produkcji biokomponentów do oleju napędowego. Kieruje też wrocławskim Akwawitem, produkującym wódki. Na rynku znany jest głównie z inwestycji w biopaliwa. Niedawno kupił firmę z tej branży w Niemczech.

Rz: Sztuczny obrót paliwem B100, brak regulacji dotyczących biokomponentów kolejnych generacji oraz niejasne regulacje, to jedne z głównych barier rozwoju branży biopaliw w naszym kraju. Jak w tej sytuacji radzi sobie na rynku kierowana przez pana firma Wratislavia-Biodiesel?

Bardzo dobrze. W zeszłym roku sprzedaliśmy 120 tys. ton estrów metylowych kwasów tłuszczowych, czyli biokomponentu pierwszej generacji dodawanego do oleju napędowego. W tym roku będzie to już około 210 tys. ton. Nigdy wcześniej nie mieliśmy takiego wyniku. Popyt jest tak duży, że moglibyśmy sprzedać ich nawet 300–350 tys. ton, ale mamy ograniczone zdolności wytwórcze. To przede wszystkim efekt rosnącej w Polsce konsumpcji na olej napędowy, ale nie tylko. W UE również mocno rośnie zapotrzebowanie na biokomponenty. W tym roku pracujemy na pełnych mocach, wynoszących 156 tys. ton. Resztę dokupujemy na rynku i sprzedajemy naszym klientom. Wśród nabywców jest m.in. PKN Orlen, Shell, niemieckie rafinerie w Leuna i Schwedt oraz polscy importerzy, tacy jak Unimot i Onico.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację