Rząd PiS wiele razy deklarował, że nie będzie likwidował kopalń. Tymczasem jeszcze w czasie, gdy odpowiadał pan za górnictwo w Ministerstwie Energii, zamknięte zostały fedrujące wówczas kopalnie Makoszowy czy Krupiński. Dziś wiele wskazuje na to, że konieczne będą dalsze cięcia. Czy pana zdaniem powinniśmy zamykać najsłabsze kopalnie?
Sytuacja w polskim przemyśle w 2015 r. była dramatyczna. Wielkie protesty społeczne związane z groźbą likwidacji górnictwa, a z drugiej strony potrzeba zbudowania miksu energetycznego, który byłby odpowiedzią na wyzwania ekologiczne określone przez Unię Europejską. To czas trudnych rozmów ze stroną społeczną, bankami i inwestorami oraz przedstawicielami UE, czego efektem było uzyskanie zgody na historyczne odchodzenie od węgla z polskiego systemu energetycznego przy wsparciu technologii gazowych, jądrowych czy odnawialnych źródeł energii. Najistotniejsze było przeprowadzenie tego procesu w taki sposób, by żaden z pracowników sektora wydobywczego nie stracił pracy, i tak też się stało. Co ważne, zmiany zostały wypracowane przy akceptacji wszystkim stron w atmosferze trudnego, ale skutecznego dialogu. Dziś potrzebujemy podobnej drogi.
Tylko jak pogodzić żądania górników – utrzymania przy życiu wszystkich kopalń czy reaktywacji budowy bloku węglowego w Ostrołęce – z zaostrzającą się unijną polityką klimatyczną?
Realizacja postanowień Europejskiego Zielonego Ładu powinna iść w parze z wyjaśnieniem celów, przedstawieniem argumentów oraz wypracowaniem rozwiązań akceptowalnych dla uczestników tego procesu. Należy umożliwić lokalnym interesariuszom, stronie społecznej i politykom realizację projektów transformacyjnych zgodnych z potrzebami i oczekiwaniami mieszkańców każdego kraju, każdego regionu europejskiego. Mam tu na myśli przedstawienie pracownikom sektora wydobywczego i firmom współpracującym realnego scenariusza odchodzenia od tej gałęzi przemysłu, zaproponowanie racjonalnej przyszłości, wskazanie, gdzie znajdą pracę, która przecież ma nie tylko wymiar ekonomiczny. To powinno być podstawą procesu transformacyjnego.
Polska Grupa Górnicza miała być rentownym projektem dla jej akcjonariuszy – spółek energetycznych. Tymczasem jeszcze przed wybuchem pandemii wpadła w finansowe tarapaty i dziś potrzebuje ratunku. Co poszło nie tak?