Mieszkaniowi oszuści na łowach. Okradają wynajmujących

Kilkaset złotych na „zarezerwowanie" lokalu i skan dowodu osobistego – do „sporządzenia umowy". Grasujący na rynku najmu przestępcy wyłudzają i pieniądze, i dane osobowe.

Aktualizacja: 15.10.2020 06:16 Publikacja: 14.10.2020 21:00

Nie wolno płacić za adres. Mieszkanie trzeba zobaczyć na własne oczy. Nie wolno też przesyłać swoich

Nie wolno płacić za adres. Mieszkanie trzeba zobaczyć na własne oczy. Nie wolno też przesyłać swoich danych osobowych nieznanym osobom

Foto: AdobeStock

Ofertę mieszkania nasi czytelnicy znajdują w jednym z portali ogłoszeniowych. – Za 30-metrową kawalerkę przy Jaktorowskiej, a więc w świetnym punkcie Warszawy, właścicielka chciała 1,4 tys. zł – opowiada pan Albert. – Były zdjęcia lokalu. Spodobały się i mnie, i mojej dziewczynie.

Bo jest za granicą

„Właścicielka" prosi wyłącznie o wiadomości tekstowe przez WhatsAppa. – Dopytuje, czy palimy, czy mamy psa. Chcemy mieszkanie obejrzeć, ale „właścicielka" pisze, że jest za granicą, a kluczy nikomu nie zostawiła – opowiada niedoszły najemca. – Kiedy prosi o 300 zł na „rezerwację oferty" (tłumaczy, że nie chce wydawać pieniędzy na podróż, jeśli lokatorzy nie są zdecydowani), młodzi ludzie przelewają pieniądze. – „Wynajmująca" prosi też o skan dowodu osobistego, żeby przygotować umowę. Niestety, przesłaliśmy – mówi czytelnik. – Dostaliśmy projekt umowy z danymi „właścicielki".

Nazwisko brzmi dziwnie. Czytelnicy sprawdzili w specjalnej bazie, ile osób w Polsce takie nazwisko nosi. – Kiedy wyskoczyło „zero", pociemniało mi w oczach – mówi pan Albert. – Pojechałem pod podany adres. Mieszka tam Bogu ducha winna emerytka.

Czytelnik zaczął przestawiać litery w nazwisku, jakim przedstawiła się „właścicielka" lokalu. I tak trafił poprzez media społecznościowe do pani Pauliny. – Ona też została oszukana. To jej danymi posłużyła się „wynajmująca", kontaktując się z nami. Zgadza się imię, PESEL, a nazwisko powstało z przestawienia liter – mówi czytelnik.

Oszuści na rynku nieruchomości uaktywniają się m.in. przed rokiem akademickim.

Renata Piechutko, prezydent Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości (PFRN), zauważa, że w sierpniu i wrześniu w większych miastach nasilają się próby naciągania klientów przez oszustów udających pośredników. – Z reguły oferują listę adresów, za którą każą płacić 200–300 zł – opowiada. – Okazuje się, że oferty są nieaktualne czy mało interesujące. Większe pieniądze można stracić na wynajmowaniu mieszkań od osób, do których one nie należą. I z takim procederem mamy tu do czynienia. Zadziwia jego skala, długość trwania i bezkarność.

Na stołecznym Mokotowie, jak podaje podkom. Robert Koniuszy, rzecznik mokotowskiej policji, od początku roku stwierdzono 54 przypadki internetowych oszustw przy wynajmie. W kolejnych 15 był bezpośredni kontakt z „wynajmującym". – Oszuści wabią konkurencyjną ceną. Przekonują, że ta „wspaniała" oferta cieszy się niezwykłym zainteresowaniem, więc kto pierwszy ten lepszy – mówi podkomisarz. – Korespondencja odbywa się za pośrednictwem WhatsAppa, zaliczki przelewane są najczęściej Blikiem albo za pośrednictwem portali, przez które trudno namierzyć odbiorcę. Równie dobrze mogą to być osoby z zagranicy.

Zdarza się, że pod wskazanym adresem stoi... np. kiosk. Dlatego, jak radzi Robert Koniuszy, warto sprawdzić np. w Google Maps, co znajduje się w danym miejscu. I pod żadnym pozorem nie wolno przesyłać pieniędzy takimi systemami jak Blik.

To przestępstwo

– Najlepiej też nie prowadzić korespondencji na Messengerze, WhatsAppie czy innych komunikatorach, których nie możemy namierzyć, bo administratorem danych jest podmiot z zagranicy – tłumaczy rzecznik mokotowskiej policji.

Oszuści zarzucają sieci także w innych miastach akademickich. W Poznaniu, jak informuje Andrzej Borowiak, rzecznik komendanta wojewódzkiego policji, od początku roku doszło do 30 przestępstw na rynku najmu. Tyle przynajmniej zgłoszono. – Nigdy nie wolno płacić za adres, trzeba zobaczyć mieszkanie na własne oczy – mówi Andrzej Borowiak. – Poprośmy też o akt własności czy prawo dysponowania nieruchomością. Warto porozmawiać z sąsiadami, dowiedzieć się, czy lokal był już wynajmowany.

Radca prawny Szymon Brożyński, partner w Kancelarii Brożyński Krajewski Radcowie Prawni, radzi, by poszkodowani natychmiast zawiadomili policję o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. – Chodzi o oszustwo w postaci wyłudzenia pieniędzy oraz danych osobowych – tłumaczy. – W przypadku oszustwa nie ma limitu kwoty. Kodeks karny mówi tu jedynie o przestępstwie mniejszej wagi.

Mec. Brożyński przestrzega, że oszuści mogą posłużyć się wyłudzonymi danymi, dlatego tak ważne jest zawiadomienie policji. – Żeby któregoś dnia nie dowiedzieć się, że ktoś na nasze konto zaciągnął np. kredyt – mówi mecenas. – Zastanowiłbym się nawet nad wymianą dowodu osobistego.

- Oszukani muszą bezzwłocznie zawiadomić policję, przekazując historię korespondencji, print screeny, potwierdzenia przelewów – dopowiada Antoni Rzeczkowski z Komendy Głównej Policji – Mamy specjalny wydział do walki z cyberprzestępczością.

Wojciech Kuc, ekspert PFRN, właściciel agencji Investor, historię pana Alberta podsumowuje jednoznacznie: – To nowy sposób na wyłudzanie pieniędzy. I jak się, niestety, okazuje – skuteczny. A zasada jest prosta. Nie kupujmy kota w worku – podkreśla. – Zdjęcia nieruchomości mogą przecież pochodzić sprzed dziesięciu lat. A nawet jeśli są świeże, to po obejrzeniu lokalu możemy stwierdzić, że nam nie odpowiada.

Ekspert zauważa też, że jeśli ktoś rzeczywiście jest za granicą, to podpisuje umowę z pośrednikiem, który będzie m.in. pokazywał mieszkanie. – Profesjonalny agent ma polisę OC. Gwarantuje bezpieczeństwo transakcji – tłumaczy Wojciech Kuc. – Ostatecznie można zostawić klucze komuś z rodziny czy zaufanemu sąsiadowi. Nie jest tak, że trzeba samemu wracać do Polski, kiedy tylko pojawi się kandydat na najemcę. Ludzie bywają bardzo niefrasobliwi, naiwni. Próbują zaoszczędzić kilkaset złotych na usłudze pośrednictwa, a bez zmrużenia okiem przelewają 300, 500 czy nawet 1 tys. zł osobom, o których nie wiedzą zupełnie nic.

I tracą nie tylko pieniądze. – Ich dane krążą nie wiadomo gdzie, nie wiadomo, do czego będą wykorzystane – mówi Wojciech Kuc. – Ta historia powinna być ostrzeżeniem dla szukających mieszkań. Korzystajmy z usług pośredników dla własnego bezpieczeństwa.

Z pomocą przychodzą też nowoczesne technologie.

– Strony mogą korzystać z zaufanych rozwiązań do weryfikacji najemców online, gdzie potwierdzenie tożsamości odbywa się na trzy różne sposoby, również dzięki otwartej bankowości, z której korzysta sektor bankowy – mówi Piotr Pajda, prezes simpl.rent, startupu służącego weryfikacji najemców. – Strony najmu powinny sprawdzać się nawzajem. Poprośmy o numer księgi wieczystej nieruchomości. W publicznie dostępnym rejestrze znajdziemy adres, imię i nazwisko właściciela. W przypadku rozbieżności powinna się zapalić przynajmniej pomarańczowa lampka. Mamy pełne prawo dopytać o prawne powiązania wynajmującego z właścicielem.

Prezes Pajda podkreśla, że weryfikacja za pomocą wspomnianych narzędzi jest już powszechnie wykorzystywana np. w Wielkiej Brytanii. Zyskuje popularność także w Polsce. - Klienci przekonują się, jak łatwo i bezpiecznie można się wzajemnie sprawdzić przed podpisaniem umowy najmu – mówi.

Ofertę mieszkania nasi czytelnicy znajdują w jednym z portali ogłoszeniowych. – Za 30-metrową kawalerkę przy Jaktorowskiej, a więc w świetnym punkcie Warszawy, właścicielka chciała 1,4 tys. zł – opowiada pan Albert. – Były zdjęcia lokalu. Spodobały się i mnie, i mojej dziewczynie.

Bo jest za granicą

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu