Jednym z największych paradoksów rozpoczynającego się właśnie na nowo wyścigu prezydenckiego jest fakt, że dwóch jego najpoważniejszych zawodników łączy wyjątkowo wiele. Zawód wykonywany zarówno przez Rafała Trzaskowskiego, jak i Andrzeja Dudę to prezydent. Obaj urodzili się w roku 1972, w inteligenckich rodzinach. Choć Trzaskowski urodził się w Warszawie, a Duda w Krakowie, obaj mają silne związki z tym drugim miastem i obaj mieszkają dziś w stolicy. Rodzice Dudy są profesorami, ojciec Trzaskowskiego był wybitnym muzykiem. Obaj kończyli prestiżowe licea w swoich miastach (Trzaskowski – Reja, Duda – Sobieskiego), obaj skończyli w swych miastach uniwersytety i zdobyli tytuł doktora.

Choć dziś znajdują się na przeciwnych politycznych biegunach, ich kariera polityczna przebiegała identycznie. Obaj byli ministrami, posłami, obaj mieli w swym życiu epizod pracy w Parlamencie Europejskim. Obaj ze świata eksperckiego przeszli do polityki za pomocą wpływowych patronów. Duda uważa się za wychowanka śp. Lecha Kaczyńskiego, Trzaskowski zaś przez lata uchodził za wychowanka Jacka Saryusza-Wolskiego. I gdyby nie przypadki, mogliby dziś być kolegami z jednej politycznej frakcji. Wszak Duda na początku działał w Unii Wolności, z którą związany był Trzaskowski – i politycznie, i towarzysko (jednym z jego nauczycieli był nestor UW Bronisław Germek). Z kolei patron Trzaskowskiego Saryusz Wolski spektakularnie przeszedł z PO do obozu PiS, z którym obecnie związany jest Duda.

Obaj nie byli działaczami politycznymi, którzy pięliby się powoli po drabinie karier, od radnego po ministra. Duda zawdzięcza karierę najpierw Lechowi, a potem Jarosławowi Kaczyńskiemu, który postawił na niego w wyborach 2015 roku. By wejść w wielką politykę, Duda musiał porzucić intratny mandat europosła. Trzaskowskiego na front politycznej walki awansował Donald Tusk, każąc mu zrezygnować z wygodnego mandatu europosła dla teki ministra w swoim rządzie.

Obu polityków łączy nie tylko społeczne pochodzenie, nie tylko biografia, ale również pozycja klasowa. Każdy z nich stworzył rodziny jak z podręcznika klasy średniej. Duda ma jedno dziecko, Trzaskowski dwójkę, obaj mają żony, które wspierają ich politycznie, obie żony skończyły dobre krakowskie uczelnie, pani Trzaskowska pracowała jako urzędniczka w warszawskim ratuszu, pani Kornhauser-Duda jako nauczycielka w krakowskim liceum.

Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski mają więc równoległe biografie. Dzielą poglądy. A także to, do kogo adresują polityczny przekaz. To zresztą jeden z wielkich paradoksów naszej polityki, że na wskroś mieszczański Duda, niemal archetyp klasy średniej, został rzecznikiem Polski powiatowej, ojcem narodu pisowskiego, idolem emerytów i emerytek. Na wskroś mieszczański Trzaskowski zaś według stereotypu jest przedstawicielem wielkomiejskich elit, rzecznikiem świata celebrytów i klas wyższych. To pokazuje, jak mocno spersonalizowany jest spór polityczny. Mimo ogromu podobieństw stają przeciw sobie, reprezentując dwie różne Polski, dwie wykluczające się wizje przeszłości i przyszłości. Warto się jednak zastanowić, ile w tym realnego konfliktu, a ile wyłącznie politycznego pozoru.