Paweł Kowal: Wyborów i tak nie będzie

Dla normalnego politycznego funkcjonowania w wyjątkowych czasach Polska potrzebuje głowy państwa, a nie podpinającego się pod działania rządu kandydata Andrzeja Dudy. Wydłużenie kadencji prezydenta i przesuniecie wyborów można oprzeć o nowy, epizodyczny przepis konstytucji, który zostałby wprowadzony do jej tekstu dzięki ogólnej zgodzie politycznej - pisze poseł, członek klubu Koalicji Obywatelskiej.

Publikacja: 19.03.2020 20:00

Paweł Kowal: Wyborów i tak nie będzie

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Wybory prezydenckie powinny być przesunięte przede wszystkim ze względu na konieczność pełnej mobilizacji. Sytuacja jest nadzwyczajna, świat sprzed zarazy już nie wróci i trzeba myśleć wedle innych schematów. Czy chcemy, żeby w podręczniku do historii za pół wieku ktoś napisał, że nie wykorzystaliśmy wszystkich możliwości działania, bo w czasie największego zagrożenia politycy w Polsce rywalizowali o fotel prezydenta, a ich polityczne zaplecza patrzyły na rzeczywistość pod kątem „zysku” przy urnach wyborczych?

Zbędne ryzyko

Decyzja o przełożeniu wyborów byłaby także w interesie prezydenta. Przecież do jakiegoś stopnia powinien on być obecny w codziennych sytuacjach związanych z epidemią i dopóki to nie jest konieczne, nie musi być tylko „więźniem pałacu”. Dla każdego musi być oczywiste, że aktywność prezydenta nie toczy się w ramach kampanii wyborczej. Ta szczerość postawy urzędującego prezydenta to dzisiaj klucz do tego, by jego objazdy miały państwowy sens. Dla normalnego politycznego funkcjonowania w wyjątkowych czasach Polska potrzebuje głowy państwa (piszę to z pozycji krytycznych wobec polityki prezydenta w ostatnich latach), a nie podpinającego się pod działania rządu kandydata Andrzeja Dudy. To samo odnosi się do pani prezydentowej. Powinna być w tym czasie aktywniejsza, ale nie jako żona kandydata. Powinna być poza podejrzeniem, że chce upiec na jednym ogniu dwie pieczenie: być dobrą prezydentową i pomóc mężowi w kampanii. Czasami w polityce pojawiają się sytuacje „albo-albo” i prezydent oraz jego obóz polityczny właśnie w takiej sytuacji się znaleźli. Mogą poważnie zwiększyć efektywność swego działania –pociągnąć za sobą ludzi przykładem i postawą bezinteresowności. Ale bądźmy realistami, to się może udać tylko, gdy przesuniemy wybory w czasie. Decyzja jest taka: albo wikłamy skołataną kłótniami Polskę w czasach walki z wirusem w polityczną rozgrywkę w kampanii prezydenckiej, albo ktoś z obozu władzy powie dość wobec wyborczego danse macabre w czasach niebezpieczeństwa i dostrzeże szerszą perspektywę.

Drugim powodem, dla którego wybory powinny zostać przesunięte jest sprawa zasadnicza: zmniejszenie ryzyka roznoszenia wirusów. Wybory oznaczają konieczność zaangażowania wielu osób do organizacji kampanii, a potem do przygotowania lokali wyborczych, liczenia głosów itd. To czyste szaleństwo. Wystarczy poczytać opinie epidemiologów, które nie pozostawiają wątpliwości: nawet jeśli dzisiejsze reżymy nie kontaktowania się ludzi zostaną złagodzone, to jeszcze przez minimum pół roku powinniśmy unikać wielkich zgromadzeń czy niepotrzebnych spotkań.

Trzeci powód, dla którego wybory powinny być przesunięte jest prosty: dzisiaj nie będą sprawiedliwe. Pomijam nawet kwestie przewagi jednego z kandydatów w mediach państwowych, które praktycznie nie dają możliwości promocji przedstawicielom opozycji. Wyobraźmy sobie, że sytuacja jest bardziej normalna. Ale przecież nawet w takich warunkach nie byłoby możliwości przeprowadzenia wyborów w oparciu o zasady zagwarantowane w konstytucji i kodeksie wyborczym. Politycy stają wobec alternatywy: albo-albo. Albo sytuacja jest naprawdę poważna, stosujemy wszystkie obostrzenia i jednoczymy się w walce z wirusem, a na rozliczenia przyjdzie czas po wygranej z zarazą, albo gramy polską grę w łapki („czyje będzie na wierzchu”) do samego końca. Tylko, co ma być tym końcem?

Świat po zarazie będzie inny. Zmiana biologiczna wymusi zmianę gospodarczą. Epoka konsumpcji bez końca, także polskiego „bajo bongo” właśnie się skończyła. Zmiana gospodarcza wymusi zmianę społeczną, nastroje ludzi po tygodniach siedzenia w domach i strachu przed Covid-19 będą dla wielu zaskakujące. Zmiana społeczna może doprowadzić do zupełnie nieoczekiwanych wyników wyborów w epoce „powirusowej”. Trzeba uruchomić wyobraźnię: albo będzie to zaledwie taka zmiana jak w Ameryce po 11 września 2001 r., albo tak ogromna, jak po II wojnie światowej. Kto w takiej sytuacji może powiedzieć coś pewnego o przyszłych koalicjach i sojuszach? Może dzisiejsi wrogowie polityczni będą już niedługo żyli w zgodzie jak biblijny lew pasący się z jagnięciem, bo nic innego im nie pozostanie? To już nie jest czas na małe targi, to czas na wielkie ruchy. Nie czas na wypominanie błędów z przeszłości, ale też nie czas na prowadzenie kampanii prezydenckiej. Polska klasa polityczna musi wykazać się dojrzałością.

Szwajcaria, Wielka Brytania przesuwają swoje wybory i referenda. Francja pod wpływem ostatnich wydarzeń przesuwa druga turę wyborów samorządowych już w trakcie trwania procesu wyborczego. Polskie wybory tez powinny się odbyć w czasie, gdy zaraza ustąpi lub gdy społeczeństwo nauczy się z nią żyć.

Możliwe rozwiązania

Zmiana terminu wyborów może być obecnie wynikiem wprowadzenia stanu nadzwyczajnego lub zmiany Konstytucji. Jeśli chodzi o wprowadzenie stanu nadzwyczajnego – mamy trzy możliwości, w tym dwie wykonalne. Jedna to stan wyjątkowy, który może wprowadzić prezydent na wniosek Rady Ministrów. Druga to stan klęski żywiołowej, który może wprowadzić sam rząd. Można sobie też wyobrazić, że wydłużenie kadencji prezydenta i przesuniecie wyborów następuje w oparciu o nowy, epizodyczny przepis konstytucji, który zostałby wprowadzony do jej tekstu dzięki ogólnej zgody politycznej. To podejście z politycznego (ale nie partyjnego) punktu widzenia byłoby najlepsze: byłoby jasnym sygnałem do opinii publicznej: tym razem naprawdę na jakiś czas odrzucamy partyjne wojny. I tak nie wiemy, kto w sensie partyjnym może zyskać na obecnych wydarzeniach. Sytuacja jest niestabilna, a łaska wyborców w takich czasach nieraz już w historii okazywała się jeździć na pstrym koniu. Droga do zmiany Konstytucji, politycznie najbardziej czytelna, jest już prawie niemożliwa ze względu na konieczne do dochowania terminy. Ale może warto jeszcze przeanalizować tę kwestię?

Modele matematyczne rozwoju epidemii nawet w bardziej optymistycznych wariantach pokazują, ze wyborów i tak się przeprowadzić nie da. Doświadczenia francuskie pokazują, że robienie głosowania w szczycie pandemii to nonsens. Decyzje Wielkiej Brytanii czy Szwajcarii o przesunięciu terminów wyborów pokazują w jaki sposób trzeba postępować. Prawdopodobnie wydarzenia kolejnych dni, niestety, doprowadzą do sytuacji, gdy nie będzie innej możliwości. Dzisiaj jednak jest jeszcze czas, żeby wykonać ten krok, wzywając do społecznej mobilizacji i koncentracji na najważniejszym dla Polski zadaniu. Za kilka czy kilkanaście dni ta sama decyzja będzie już tylko smutną koniecznością.

Wybory prezydenckie powinny być przesunięte przede wszystkim ze względu na konieczność pełnej mobilizacji. Sytuacja jest nadzwyczajna, świat sprzed zarazy już nie wróci i trzeba myśleć wedle innych schematów. Czy chcemy, żeby w podręczniku do historii za pół wieku ktoś napisał, że nie wykorzystaliśmy wszystkich możliwości działania, bo w czasie największego zagrożenia politycy w Polsce rywalizowali o fotel prezydenta, a ich polityczne zaplecza patrzyły na rzeczywistość pod kątem „zysku” przy urnach wyborczych?

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej