"Rzeczpospolita": Jaka jest stawka w nadchodzących wyborach do PE?
Prof. Zdzisław Krasnodębski, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego z PiS: Po raz pierwszy europejska, a nie tylko polska. Do tej pory w wyborach przeważały tematy krajowe i one na pewno także tym razem będą bardzo ważne. Tak jest też w innych krajach. Ludzie głosują na partie zgodnie z preferencjami krajowymi, w kampanii mówi się głównie o polityce krajowej. Teraz jednak w wielu krajach po raz pierwszy może wyraźnie pojawić się tematyka ogólnoeuropejska. Wynika to po pierwsze ze zjawiska buntu przeciw elitom w wielu krajach Europy. Najnowszym tego przykładem są „żółte kamizelki” we Francji. Po drugie, z coraz bardziej rozpowszechnionego przekonania, że aby zmienić sytuację w kraju, trzeba zmienić sytuację w całej Europie, a szczególnie w Unii. Taka zmiana w Unii może nastąpić. Stawka jest więc europejska, co podkreślają także urzędnicy unijni, komisarze.
Zmiana, ale w którym kierunku?
Do tej pory system władzy na poziomie państw w UE był dosyć stabilny. Był motor francusko-niemiecki, Brytyjczycy odgrywali specjalną rolę w powstrzymywaniu centralistycznych zapędów. Teraz to się zaczyna zmieniać, Wielka Brytania wychodzi z UE, ale także między Francuzami i Niemcami zaczyna iskrzyć. Ponadto w Unii mieliśmy do czynienia z czymś w rodzaju wielkiej koalicji w stylu berlińskim - koalicji nominalnych chadeków, Europejskiej Partii Ludowej oraz socjaldemokratów, koalicji centrolewicy i centroprawicy. Ten układ może się prawdopodobnie zmienić tak, że ta koalicja straci swoją większość i będzie musiała szukać nowych sojuszników. To jest zupełnie nowa sytuacja. Już nie chodzi o to, która z frakcji będzie największą czy pierwszym ze „Spitzenkandidaten” będzie „socjaldemokrata” Schulz czy „chadek” Juncker, nie różniący się prawie co do poglądów na UE.
W 2014 kandydaci na szefa KE przyjeżdżali do Polski. Teraz też są takie plany. Ale jak rozumiem Pan stawia tezę, że rywalizacja się całkowicie zmienia.