Włosi mieli dwóch królów strzelców mundiali: Rossiego i Salvatore Schillaciego, który błysnął w roku 1990, a potem zgasł.
Rossi to co innego. Przez dziesięć sezonów w Serie A strzelił 103 bramki dla Vicenzy, Perugii, Juventusu, Milanu i Hellasu Werona. Z Juventusem zdobywał mistrzostwo i Puchar Włoch. W roku 1985 wystąpił w Brukseli w finale Pucharu Mistrzów Juventus – Liverpool. Mecz ten będzie zawsze łączył się z tragedią, w wyniku której zginęło 39 osób. Rossi nie był jego pierwszoplanową postacią. Zwycięski gol dla Juventusu padł po rzucie karnym Michela Platiniego i to nie Rossiego faulowano, ale Zbigniewa Bońka.
Z mundialu 1978 Włosi wracali z czwartym miejscem, ale Rossi był najbardziej wygranym z włoskich piłkarzy. Zdobył trzy bramki, miał 22 lata i zaledwie kilka miesięcy wcześniej debiutował w reprezentacji. Poleciał na mundial jako zawodnik AC Lanerossi Vicenza, ale po takim sukcesie klub wypożyczył go do Perugii.
W roku 1980 zaczął się najgorszy okres w jego życiu. Został wplątany w jedną z największych afer w historii włoskiej piłki, tzw. totonero. Udowodniono mu udział w ustawianiu meczów i chociaż nie przyznał się do winy, zdyskwalifikowano go na trzy lata. Miał wtedy 24 lata, wchodził w najlepszy wiek dla piłkarza, ale nie mógł grać. Ostatecznie karę skrócono do dwóch lat, dzięki czemu pojechał na mundial do Hiszpanii.
Jak się okazało – ku utrapieniu Brazylii, Polski i Niemiec. W jednym z najbardziej emocjonujących meczów Włosi pokonali Brazylię 3:2, a Rossi strzelił wszystkie trzy bramki. W półfinale wbił dwie Polsce, a w finale jedną Niemcom. Został mistrzem świata i królem strzelców. Przyznano mu też tytuł najlepszego piłkarza turnieju. Pół roku później tygodnik „France Football” uhonorował go Złotą Piłką.