PiS boi się społeczeństwa obywatelskiego - rozmowa z prezydentem Poznania

Można połączyć aktywność społeczników z ruchów miejskich z doświadczeniem partii – mówi prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak.

Publikacja: 30.11.2017 06:35

Jacek Jaśkowiak

Jacek Jaśkowiak

Foto: Fotorzepa/ Bartosz Jankowski

Rz: Czy będzie pan startował w przyszłorocznych wyborach samorządowych na prezydenta Poznania?

Jacek Jaśkowiak: Tak. Zamierzam pełnić funkcję prezydenta przez dwie kadencje, aby wprowadzić w życie plany. A potem chcę wrócić do świata biznesu.

To pewnie zainteresował się pan projektem PiS zmiany kodeksu wyborczego. Jest w nim m.in. zapowiedź likwidacji okręgów jednomandatowych w gminach i wprowadzenie dwukadencyjności począwszy od 2018 r. Jest pan za?

Zobaczymy, jak na te zmiany zareagują wyborcy. Mam jednak świadomość, że ustawodawcy nie chodzi o przejrzystość wyborów, lecz o przejęcie władzy i jej upartyjnienie. PiS nie może tego dokonać zgodnie z dotychczasowymi przepisami, więc je zmienia „pod siebie". Kiedyś zostanie z tego rozliczony. Wiele proponowanych zmian wprowadzamy. Nie potrzeba zmieniać ustawy, by przewidzieć środki na budżet obywatelski. W Poznaniu robimy to już od wielu lat. W zakresie inicjatywy uchwałodawczej też nie widzę takiej potrzeby – mogą ją podejmować radni i strona społeczna, tak właśnie jest w Poznaniu. Jestem natomiast zwolennikiem dwukadencyjności. Należałoby się jednak zastanowić nad czasem trwania jednej kadencji, np. pięć lat. Wówczas dwie kadencje to optymalny czas na wykonanie programu.

Może się zdarzyć, iż w radzie większość będą stanowili radni z PiS, a pan wygra wybory. To trudna sytuacja dla organu wykonawczego...

W Poznaniu mamy komfortową sytuację – u nas niełatwo być politykiem PiS. Poznań jest miastem wolności i otwartości. Działają silne ruchy miejskie i sprawna lewica. Jestem więc przekonany, że w następnych wyborach – niezależnie od wykorzystywania mediów narodowych do zohydzania opozycji czy też wykorzystywania do walki z przeciwnikami CBA – przyszła rada miasta będzie na jeszcze wyższym poziomie niż obecna. Zostanie zasilona świeżą krwią działaczy ruchów obywatelskich. W Poznaniu mamy też silne środowisko związane z Kongresem Kobiet czy też z czarnym protestem. Z innymi ruchami dadzą mocną reprezentację do rady.

Te ruchy stracą na znaczeniu po zmianie kodeksu wyborczego...

Jest dla mnie jasne, że kodeks, który zakłada utworzenie nowych, mniejszych okręgów wyborczych, ma na celu m.in. zmniejszenie szans ruchów obywatelskich w tych wyborach. PiS niczego się nie boi tak bardzo jak społeczeństwa obywatelskiego, aktywnego i myślącego. Ten kodeks promuje powstanie dużych bloków. Ale z drugiej strony umożliwi wykorzystanie potencjału ruchów przez partie polityczne. Można połączyć aktywność i zaangażowanie społeczników z doświadczeniem partii i stworzyć skuteczne bloki. Współpraca ruchów obywatelskich i partii to najlepsze rozwiązanie w strukturach samorządowych. W Poznaniu od czasu mojego wyboru dajemy przykład współpracy PO z ruchami obywatelskimi i lewicą.

Czy podział kraju na wiele mniejszych okręgów będzie miał wpływ na wybory?

Prawdopodobnie tam, gdzie PiS może liczyć na większe poparcie, okręgi będą mniejsze, a gdzie jego notowania są słabsze – na większe. Mówi się o trzymandatowych okręgach w wyborach do sejmików wojewódzkich – w takiej sytuacji próg wynosi 17–18 proc. Ostateczny kształt okręgów poznamy dopiero w sierpniu, a wybory odbędą się prawdopodobnie już w październiku. Suma tych wszystkich działań jest groźna dla demokracji. Ich cel jest tylko jeden – pełnia władzy.

Projekt zakazuje zasiadania członków rodziny w spółkach komunalnych. Czy to utrudni tworzenie układów?

Uważam, że to temat zastępczy, ale pokazuje on mentalność PiS. Historia pana Misiewicza, pani Sadurskiej – bez żadnych kompetencji w PZU, kampania billboardowa szkalująca sędziów, na której zarabiają znajomi pani premier... Niedawno prezesem Sądu Rejonowego w Sosnowcu została żona prokuratora krajowego Bogdana Święczkowskiego. Takich przykładów przez ostatnie dwa lata nazbierało się wiele. PiS nie potrafi wyobrazić sobie, że gdzieś mogą decydować kompetencje, a nie koneksje. Próbuje pokazać, że samorząd to układy i patologie, ale to nieprawda.

W książce „Dżej Dżej" mówi pan o poważnym problemie społecznym, który dotknął miasto, w którym zwracano nieruchomości. Są nim tzw. czyściciele kamienic. Ile było przypadków wyrzucania ludzi na bruk, bo nie byli w stanie zapłacić wysokich czynszów?

Sporo. Ubolewam, że poprzednie władze Poznania przyglądały się temu biernie, a organy ścigania nie podejmowały działań. Czyściciel kamienic, czyli Piotr Ś., który był symbolem tego procederu, chodzi po ulicach bezkarnie. Pomimo zapowiedzi polityków PiS, że zrobią z tym porządek. Nie słyszałem też, by organy ścigania zamierzały pociągnąć do odpowiedzialności jego mocodawców. Zamiast robić czystki w policji, wojsku czy innych służbach, politycy PiS powinni pokazać, że los mieszkańców nie jest im obojętny. W Poznaniu, w ramach Biura Spraw Lokalowych, powołałem pełnomocniczkę ds. interwencji lokatorskich. Zmieniliśmy też przepisy, które w wielu przypadkach rozwiązały problemy mieszkaniowe, także lokatorów z reprywatyzowa- nych kamienic. Najważniejsze jednak, że przystąpiliśmy do budowy mieszkań komunalnych i socjalnych.

Czy duży był zasięg zwrotów znacjonalizowanych w 1945 r., a po 1989 r. skomunalizowanych kamienic?

Miasto w tych przypadkach jest stroną, a nie organem wydającym decyzje. Podejmuje je starosta poznański. Miasto uczestniczyło w 370 sprawach, z czego 66 zakończyło się wydaniem decyzji lub wyroku, a osiem postępowań – wydaniem mienia byłym właścicielom. Aktualnie pełnomocnicy miasta występują, w charakterze strony, w 304 postępowaniach o zwrot nieruchomości. W latach 90. XX wieku miała miejsce próba wyłudzenia kamienicy na podstawie sfałszowanego testamentu. W sprawę zamieszani byli radca prawny i orzekający w tym sprawach sędzia. Te osoby zostały skazane. Niestety, wielkim zaniechaniem poprzednich rządów jest fakt, że nasi ustawodawcy, nigdy nie wprowadzili żadnych terminów przedawnienia i nie uregulowali tej kwestii systemowo.

Teraz ma się to zmienić. Rząd PiS przygotowuje projekt ustawy o zrekompensowaniu niektórych krzywd wyrządzonych osobom fizycznym wskutek przejęcia nieruchomości przez władze komunistyczne po 1944 roku. Zapowiada się w niej wypłatę rekompensat stanowiących część wartości mienia w 1945 r. Nie obawia się pan, iż będą pochodzić z budżetów gmin?

PiS już raz był u władzy i nie podjął tego problemu. Mojemu dziadkowi też zabrano firmę, ale nie uważam, że obecnie mieszkańcy powinni płacić za decyzje komunistów sprzed kilkudziesięciu lat. To trzeba kiedyś przeciąć. Główną podstawą prawną zwrotu majątków osobom wywłaszczonym z nieruchomości w okresie poprzedniego ustroju były nadużycia ówczesnej władzy w stosowaniu prawa. Powstające w 1990 roku gminy zostały wyposażone w zasób nieruchomości dla realizacji celów publicznych. Zadania gmin z roku na rok zwiększają się, z drugiej strony potrzebny gminom majątek podlega uszczupleniu. Nie ma żadnego uzasadnienia dla ponoszenia przez gminy ciężaru finansowego zaistniałej sytuacji. Obserwując działania obecnej władzy, w tym dążenia centralistyczne, rodzą się jednak obawy, iż faktycznie rząd zechce osłabienia finansowego samorządów, przerzucając na gminy koszty z tytułu odszkodowań za bezprawną nacjonalizację.

—rozmawiała Maria Weber

Rz: Czy będzie pan startował w przyszłorocznych wyborach samorządowych na prezydenta Poznania?

Jacek Jaśkowiak: Tak. Zamierzam pełnić funkcję prezydenta przez dwie kadencje, aby wprowadzić w życie plany. A potem chcę wrócić do świata biznesu.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów