Według niedawnych zapowiedzi minister finansów Teresy Czerwińskiej ustawa o PPK nie wejdzie w życie tak, jak przewiduje projekt, czyli z początkiem 2019 r., ale pół roku później. Teraz okazuje się, że nawet ten drugi termin może być nierealny. Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR), powiedział we wtorek, że PPK mogą zostać wprowadzone najwcześniej w połowie 2019 r., ale nawet jeśli dojdzie do tego pod koniec przyszłego roku, to i tak będzie to „ekspresowe tempo".

Terminy będą trudne do dotrzymania z perspektywy procesu legislacyjnego. Ustawa nie jest gotowa, a w lipcu będzie jedno posiedzenie Sejmu, potem są wakacje. – Finalizacja prac późną jesienią prawdopodobnie wykluczyłaby możliwość wprowadzenia PPK wcześniej niż od 1 stycznia 2020 r. – wskazuje Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Pracodawców RP.

Politycznym problemem może być czas wpływu pierwszych składek do PPK. Jeśli ustawa weszłaby w połowie 2019 r., pracownicy zapłaciliby pierwsze składki tuż przed wyborami parlamentarnymi. I jest ryzyko, że potraktowaliby je jako dodatkowe obciążenie, a nie dobrowolne oszczędności.

Przygotowanie się do zmian wymaga czasu. – Wiele podmiotów, w tym sam PFR, ale także potencjalni usługodawcy PPK, potrzebuje ładnych kilku, a na nawet kilkunastu miesięcy na przygotowanie dobrych produktów PPK – uważa dr Marcin Wojewódka, wiceprezes Instytutu Emerytalnego.

Do szybkiego rozpoczęcia ponoszenia kosztów związanych z PPK nie palą się pracodawcy. Chcieliby jednak wiedzieć, czy mają w swoich budżetach uwzględniać wzrost kosztów osobowych na 2019 r.