Głosowanie w Sejmie nie było jednomyślne. Za metrem opowiedziało się 62 posłów, przeciwko było sześciu a 31 umyło ręce. Decyzja parlamentu otwiera drzwi do budowy metra przez prywatny kapitał.

Zgodnie z litewskim prawem, to samorządy miejskie mogą inicjować uznanie metra za obiekt państwowego znaczenia. Samorządy mogą też inwestować w akcje metra do 50 proc., a inwestycje mogą się odbywać w trybie partnerstwa publiczno-prywatnego lub konsorcjum z udziałem kapitału prywatnego (na okres ponad 25 lat).

W 2008 r. w Wilnie (550 tys. mieszkańców) rozważano dwie inwestycje komunikacyjne - tramwaj dużych prędkości i metro. W 2011 r. miejscy rajcy opowiedzieli się za tramwajem jako tańszą formą transportu, ale metro wciąż miało swoich zwolenników. W 2014 r. rząd Litwy zatwierdził przygotowanie projektu umowy o warunkach wydania koncesji na budowę w stolicy metra.

Umowa zakłada, że metro w Wilnie może mieć do trzech linii łączących najgęściej zaludnione części miasta. Co do kosztów inwestycji, to wstępne obliczenia pokazały, że budżet musiałby wyłożyć na metro co najmniej 1,2 mld euro. Zwolennikiem metra w stolicy jest nowy burmistrz Wilna Juozas Imbrasas.

Wielu przeciwników litewskiego metra podkreśla, że to utopia, bo kraj jest za mały (2,8 mln obywateli), by skusić inwestorów do wyłożenia ogromnych pieniędzy w kolej podziemną. Optymiści podkreślają, że metro wcale nie musi zostać ulokowane w Wilnie. Może np. połączyć portową Kłajpedę z najpopularniejszym kurortem Litwy - Połagą.