DW: Jaki sygnał stanowią ostatnie zamachy w Brukseli?
Asiem El Difraoui: Tu chodzi o Belgię, ale oczywiście chodzi też o to, żeby uderzyć w Brukselę jako stolicę Europy, a więc we wszystkich Europejczyków. Zdumiewająca jest opieszałość belgijskiej policji i powolność we współpracy na poziomie europejskim. Po aresztowaniu Abdeslama kilka dni temu (18.03.2016) chyba za bardzo rozpierała ich duma.
Czy nie doceniano siły i poziomu zorganizowania ekstremistów i dżihadystów?
Faktycznie, nikt tego nie docenił. Wprawdzie dziwiono się, że tylu ludzi ma z tym do czynienia. A przecież to aresztowanie już sugerowało, że są jeszcze inne komórki terrorystyczne – akurat po tym, jak się okazało, że brali w tym udział Francuzi. Nikt nie chce oczywiście wprost krytykować Belgów i ich obrażać. Od 30 lat jednak mamy do czynienia z bałaganem. Wystarczy przypomnieć, że przygotowania do zamachów z 11 września (w Nowym Jorku) były też wspierane z Molenbeek.
Zamachowcy udający ekipę telewizyjną wówczas dokonali zamachu na lidera Sojuszu Północnego (sojuszu zbrojnych ugrupowań alianckich w Afganistanie, red.).