Naprawdę ostatnie ostrzeżenie

Sukces stołecznych spektakli na Boskiej Komedii w Krakowie przypieczętował mistrzowski pokaz „Capri – wyspy uciekinierów" Krystiana Lupy z Powszechnego w Warszawie.

Publikacja: 15.12.2019 17:56

Hans Frank na Wawelu (Michał Czachor pośrodku, Maria Robaszkiewicz, Jacek Beler, Mateusz Łasowski) w

Hans Frank na Wawelu (Michał Czachor pośrodku, Maria Robaszkiewicz, Jacek Beler, Mateusz Łasowski) w „Capri – wyspie uciekinierów” Krystiana Lupy

Foto: materiały prasowe

Włoski pisarz Curzio Malaparte, autor „Kaputt", patriota i weteran I wojny światowej, potem faszysta chcący z Mussolinim porządkować świat przemocą, ale i korespondent, który – opisując okrucieństwa II wojny – przeszedł na komunizm i wychwalał Mao Tse-tunga – jest dla Lupy kluczem do portretu ludzkości pustoszonej przez ideologiczne wirusy.

Adam i Ewa

Jednym z setek milionów opętanych przez ideologie, ale też karierowiczów i oportunistów. Nie mogąc zmienić w życiu tylko własnej skóry, dla jej ratowania stali się prostytutkami. W przenośni i dosłownie, płeć nie gra roli, co pokazuje wielowątkowy filmowo-teatralny seans skąpany w szumie morza, dźwiękach bombardowań, symfonii Szostakowicza, włoskich i niemieckich szlagierach. Sześciogodzinna kreacja zespołu Powszechnego.

Aktorzy zmieniają role jak żołnierze mundury na służbie kolejnych przywódców. Malapartego gra Piotr Skiba, Grzegorz Artman i Julian Świeżewski. Wszystko płynie, nie wiadomo, kto okaże się narratorem, co fikcją, a co prawdą – mówi Lupa, komentując przez mikrofon każdą scenę, ironizując na temat bohaterów i artystów, którzy grzeszą pychą.

Rozpoczyna kadrami „Pogardy" Luca Godarda o Odysie, poznającym siebie w podróży przez świat i religie. Oglądamy jak w kinie obrazy z Capri, ze słynnym domem Malapartego, gdzie Godard nakręcił film z udziałem niemieckiego reżysera Fritza Langa (Wojciech Ziemiański) i Brigitte Bardot (Anna Ilczuk). Po śmierci producenta, który wydawał się wszechmocny, dramatopisarz (Michel Piccoli) postanawia wrócić do teatru, by skończyć spektakl. Tę rolę przejął Lupa.

Po politycznym zniszczeniu Teatru Polskiego we Wrocławiu z aktorami-odysami wyreżyserował w Warszawie „Proces" Kafki, osadzony w realiach polskiego wymiaru sprawiedliwości. Grający tam skazanego przez sąd Franza K. Andrzej Kłak wchodzi teraz w przestrzeń domu Malapartego, obserwując, jak Lang i Godard wpatrują się w okna-ekrany, transmitujące katastrofę przyszłości.

To, że Lupa zapętla na naszych oczach czas, to, że historia rasowej, politycznej i obyczajowej pogardy wobec myślących inaczej już się wydarzyła, albo powtarza obecnie lub w bliskiej przyszłości – uzmysławia dwójka nagich ludzi, może Adam i Ewa (Magdalena Koleśnik). Pojawiają się na widowni pośród nas i dają się skusić jabłkiem położonym w centrum sceny, choć byli uprzedzani, by tego nie robić. Ale czy ludzkość pokazana przez Lupę, czy my sami – nie byliśmy ostrzegani, by nie popełniać błędów z przeszłości?

Nazizm i komunizm

Grające w brydża kobiety (Monika Niemczyk, Halina Rasiakówna, Ewa Skibińska, Maria Robaszkiewicz) ujawniają swoje karty, wiadomo, jaki jest ich układ, a przecież gra, jak w koszmarze, dalej biegnie w stronę katastrofy, zaś narzekania na polityków, że zawsze kłamią, że wojny zawsze mają tragiczny koniec – nic w spektaklu, w którym bierzemy udział, nie zmienia. Człowiek niszczy człowieka, narody gwałcą narody. Przypomina to scena w burdelu, gdzie wycieńczone Żydówki „obsługują" pięćdziesięciu Niemców dziennie, wiedząc, że tak jak poprzedniczki zostaną wykorzystane i zabite.

Emitowane na ekranie obrazy – orgia nazistów, przez którą przebijają postaci zagłodzonych w obozach koncentracyjnych i gettach – unaocznia, że polityczne igrzyska zawsze kończy rzeź. To jak cykle schizofrenii: mania wielkości i dno depresji, co ilustrują sceny na Wawelu i w Belwederze z udziałem Malapartego i gubernatora Franka (Michał Czachor) pod obrazem Sobieskiego i orłem III Rzeszy. Frank, przedstawiając się jako król Polski i katolik, upaja się wizją, że jedyną ojczyzną Polaków jest katolicyzm, dlatego zawsze będziemy woleć nazistów od lewaków. Dzisiejszym komentarzem jest kadr z getta. Choć to naziści zabijają Żydów, na murze widzimy współczesny, wulgarny polski napis. Ktoś radzi, że trzeba wrócić do korzeni Unii Europejskiej.

Szalbierze i mordercy

Od początku Lupa wprowadza alternatywne wątki. Gdy w domu Malapartego nie ma co jeść, pojawia się hipis o wyglądzie Jezusa i zaprasza do pustej jeszcze przed chwilą lodówki, by dzielić między głodnych chleb i ryby. Lupa zderza też towarzystwo zaangażowane w wojnę z oddającymi się ekstazie lesbijkami i rekonstruuje homoseksualny rytuał, na który zjeżdżają się geje z całej Europy.

Malaparte szydzi z ich antybohaterstwa, są wyzywani od pedałów, ale w odpowiedzi słyszy, że – wpadając w ideologiczne szaleństwo – sam dawał ciała. Grupa gejów przebranych za kobiety odgrywa poród posągu Priapa, syna Dionizosa i Afrodyty, z fallusem w nieustającym wzwodzie. Paweł Tomaszewski krzyczy z histerią: „Spieprzyliście Kościół", podkreślając, że wywołująca obrzydzenie homofobów „trzecia płeć" jest też kontrkulturową odpowiedzią na cywilizację i religię zbrukaną przez hipokrytów. W hipisowsko-homoseksualnej fantazji odbija się historia Lupy, który jako hipis i gej został wyrzucony pięć dekad temu z łódzkiej filmówki, a wciąż powtarza „Make Love Not War".

Najważniejszy okazuje się kontrast pomiędzy motywami pogardy i ofiar, które zbawiają ludzkość, gdy kolejni dyktatorzy okazują się szalbierzami i mordercami. Ofiara milionów pomordowanych w czasie wojny była równie ważna dla ratowania świata jak ofiara Chrystusa – mówi Malaparte. A reżyser pokazuje ocalonych z katastrofy w jaskini na Capri jak nagich ludzi pierwotnych.

Tymczasem ludzkość znowu pręży muskuły. Dlatego Lupa przestrzega, że mamy ostatnią szansę, by nie dać się uwieść wojennym i politycznym iluzjom jak Odys w filmie Godarda. Heros uniósł miecz w geście zwycięstwa, a przecież zamiast Itaki widzi jedynie bezkresną pustkę morza.

Laureaci Boskiej Komedii 2019

„Cząstki kobiety" Kornéla Mundruczó z TR Warszawa zdobyły Grand Prix (50 tys. zł) za najlepszy spektakl. Grającą w nim Justynę Wasilewską uznano za najlepszą aktorkę, wyróżniono Dobromira Dymeckiego. Najlepszym reżyserem został Michał Borczuch za „Kino moralnego niepokoju" (Nowy Teatr, Warszawa), a grający w nim Krzysztof Zarzecki najlepszym aktorem. Wyróżniono Oksanę Czerkaszynę za rolę w spektaklu „Lwów nie oddamy" Katarzyny Szyngiery (Teatr im. Siemaszkowej, Rzeszów). Za scenografię nagrodzono Mirka Kaczmarka („Trojanki" Jana Klaty, Wybrzeże w Gdańsku). Nagrodzono autorów muzyki i multimediów do „Innych ludzi" Grzegorza Jarzyny (TR Warszawa). Nagrodę honorową otrzymał Jerzy Stuhr.

Włoski pisarz Curzio Malaparte, autor „Kaputt", patriota i weteran I wojny światowej, potem faszysta chcący z Mussolinim porządkować świat przemocą, ale i korespondent, który – opisując okrucieństwa II wojny – przeszedł na komunizm i wychwalał Mao Tse-tunga – jest dla Lupy kluczem do portretu ludzkości pustoszonej przez ideologiczne wirusy.

Adam i Ewa

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Teatr
Łódzki festiwal nagradza i rozpoczyna serię prestiżowych festiwali teatralnych
Teatr
Siedmioro chętnych na fotel dyrektorski po Monice Strzępce
Teatr
Premiera spektaklu "Wypiór", czyli Mickiewicz-wampir grasuje po Warszawie
Teatr
„Równi i równiejsi” wracają. „Folwark zwierzęcy” Orwella reżyseruje Jan Klata
Teatr
„Elisabeth Costello” w Nowym Teatrze. Andrzej Chyra gra diabła i małpę