Świetne malarstwo kraju, którego nie było

Agnieszka Rosales Rodríguez i Iwona Danielewicz, kuratorki wystawy „Polska. Siła obrazu" o polskiej sztuce na tle Europy.

Aktualizacja: 17.09.2020 11:30 Publikacja: 17.09.2020 11:22

Leon Wyczółkowski (1852–1936) Stańczyk, 1898 olej, płótno Muzeum Narodowe w Krakowie

Leon Wyczółkowski (1852–1936) Stańczyk, 1898 olej, płótno Muzeum Narodowe w Krakowie

Foto: Muzeum Narodowe w Krakowie

Rok po wystawie „Polska 1840–1918. Zobrazować ducha narodu" w Louvre-Lens we Francji otwieramy ekspozycję „Polska. Siła obrazu". Ile mają ze sobą wspólnego?

Zasadnicze tematy prezentowane na obu ekspozycjach pozostają te same. We Francji opowiadaliśmy przede wszystkim o sztuce kraju, który przez ponad 100 lat nie miał swojej państwowości politycznej. Chociaż wystawa operuje wieloma przykładami malarstwa historycznego, nie jest opowieścią o dziejach, ale o malarstwie właśnie. Uzmysławia, w jaki sposób artyści podejmowali w twórczości ważne tematy dotyczące nie tylko problematyki polskiej, ale także tradycji ludowej, pejzażu. Dawna Rzeczpospolita była tyglem różnych narodowości, wyznań, kultury i wystawa to także pokazuje. Przed kilkoma laty w CSW można było oglądać ekspozycję „Późna polskość". My prezentujemy wczesną polskość – moment kształtowania się figur polskości, konstrukcji mitów narodowych. To także ciekawy przyczynek do dyskusji o roli polskiej sztuki w XIX wieku, powinności artysty wobec narodu, własnej przeszłości. Niektóre zestawienia obrazów, motywy tamtej wystawy pokazane są w zupełnie nowym świetle. Dla przykładu – zestawienie „Reytana" Jana Matejki i „Melancholii" Jacka Malczewskiego wiele mówi o polskich traumach, stosunku do tragicznej przeszłości ciążącej na tematyce polskiego malarstwa. To właśnie te dwa obrazy – tak w Lens, jak i w Warszawie, rozpoczynają ekspozycję i wyznaczają jej narrację.

Dlaczego został zmieniony tytuł wystawy?

Tamten „Polska 1840 –1918. Zobrazować ducha narodu" stanowił propozycję kolegów z Louvre-Lens jako bardziej czytelny dla Francuzów. Daty były umowne, bo z naszej perspektywy 1840 rok nie jest żadną cezurą, choć mniej więcej na lata 40. XIX wieku datowane są najstarsze obrazy znajdujące się na wystawie.

Czy trudny był wybór dzieł?

Niełatwy, bo jest kilkakrotnie więcej obrazów wartych pokazania niż miejsca na ich prezentację. Można było dokonać całkiem innego wyboru, nie akcentując na przykład kwestii tożsamościowych i prezentując dla odmiany tzw. pierwszych polskich impresjonistów: Józefa Pankiewicza, Władysława Podkowińskiego. Bo autorytet Matejki jest przytłaczający, jego wyobraźnia ukształtowała całe pokolenie polskich artystów, chociaż i Wyspiański, i Malczewski stworzyli przecież oryginalny język wizualny.

Czy Francuzi współtworzący wystawę w Louvre-Lens zaskakiwali swoimi wyborami naszych dzieł?

Gdy przyjechali do Polski po raz pierwszy, w 2016 roku, poznawać nasze zbiory, nie interesowali się – jak się spodziewaliśmy – sztuką z początku XX wieku, tylko dawniejszą. Zainteresował ich fenomen fantastycznego rozwoju sztuki i tematyki, także narodowej, w kraju, którego nie było na mapach. To był punkt wyjścia. Początkowo lansowałyśmy symbolistę i jednego z pierwszych naszych impresjonistów Józefa Pankiewicza, jako artystę, bez którego trudno mówić o przełomie XIX i XX wieku w sztuce polskiej. Francuscy koledzy przechodzili obok jego obrazów niewzruszeni, był dla nich zbyt francuski, był tym, co mają i znają. Chcieli pokazać co różni sztukę polską od francuskiej. W rezultacie dogłębnych poszukiwań nasi partnerzy stali się ambasadorami naszej sztuki i w pewnym sensie specjalistami od niej. Świetnie zresztą poznali konteksty kulturowe, zwłaszcza Luc Piralla-Heng Vong, który czytał XIX-wieczne dramaty romantyczne, „Pana Tadeusza", wniknął w historię polskiej muzyki. Za jego sprawą we Francji w przestrzeni ekspozycji pojawiły się słuchawki z utworami Szymanowskiego, Chopina a także Moniuszki. Wystawę obejrzało 62,5 tys. widzów. Było kilkadziesiąt recenzji prasowych i to bardzo dobrych. „Może i nie było Polski, ale było świetne polskie malarstwo" – napisał jeden z krytyków.

Czy poziom artystyczny powstających wówczas u nas dzieł różnił się od sztuki innych europejskich krajów?

Nie powinniśmy mieć żadnych kompleksów. Mimo braku Polski na mapach Europy nasi artyści cały czas byli obecni na wielkich wystawach powszechnych i na Salonach Paryża będącego w XIX wieku centrum europejskiego malarstwa. Istnieje ważna francuska publikacja analizująca wszystkie dzieła wystawione u nich w tym czasie. W indeksie widnieje mnóstwo polskich artystów i ich dzieł, o których losach do dziś nic nie wiemy. W recenzjach byli nazywani polskimi artystami, choć wystawiali w sekcji rosyjskiej czy austriackiej. W latach 70. i na początku 80. XIX wieku Matejko był głównym akademickim artystą w Europie. Nurt ten zresztą jest francuskim konceptem. W 1867 roku „Upadek Polski" („Reytan") dostał Złoty Medal na Wystawie Powszechnej, co było ukoronowaniem sukcesów tego malarza. Zazwyczaj patrzymy na Matejkę wyłącznie z narodowej perspektywy i trochę go nie doceniamy, wytykając błędy. A on, wierząc w historiozoficzną powinność malarstwa, świadomie operował anachronizmami i alegoriami, łącząc je z historią. Przejmująca była wizualna siła, ekspresja, bogactwo pomysłów jego dzieł.

Na ubiegłorocznej wystawie znalazły się 124 dzieła, na obecnej jest ich 105. Których obrazów z francuskiej wystawy nie zobaczą polscy widzowie?

„Rycerza" Leona Wyczółkowskiego, płócien Włodzimierza Tetmajera i Artura Grottgera z Muzeum Narodowego w Krakowie ani znajdującego się w zbiorach Luwru obrazu Paula Delaroche „Edward V, nieletni król Anglii, oraz jego młodszy brat Ryszard, książę Yorku, zwani Dziećmi Edwarda". To pojedyncze przykłady, które – trzeba dodać – zupełnie nie burzą narracji. Nawet trudno się zorientować, że czegoś z tamtej prezentacji brakuje.

Który wątek wystawy będzie najbardziej zaskakujący dla widzów?

Dotyczący ludowości, korzeni polskiej kultury. Kiedy porównać tę wystawę z innymi prezentującymi malarstwo XIX wieku, to dotąd w pierwszej kolejności były eksponowane nurty artystyczne. Obecna ekspozycja pokazuje przekrój społeczeństwa mieszkającego na terytorium ówczesnej Rzeczypospolitej. Byli i Litwini, i Żydzi, i Ukraińcy, którzy wtedy nazywali się Rusinami. No i jeszcze Huculi. Od romantyzmu kształtuje się przekonanie, że naród i lud to jedno. Wtedy rodziły się idee solidaryzmu społecznego obnażone w dość brutalny sposób w „Weselu" Wyspiańskiego. Nie tylko w Polsce ten proces tak przebiegał. Koncept narodu jest oświeceniowy, ale mobilizacja świadomości narodowej sięgała głębiej i bardziej dynamicznie w tych państwach i narodach, którym zagrażała utrata tożsamości i niepodległości. Nurt ludowości wiążący się z szukaniem swoich korzeni był w tamtym czasie obecny w całej Europie.

Na czym więc polega wyjątkowość tej wystawy?

Choć wiele obrazów jest dobrze znanych polskim widzom, to w jednym miejscu nie mogli ich dotąd zobaczyć. Szybko nie będzie można zestawić ze sobą tych dzieł, bo znajdują się nie tylko w naszym muzeum, ale też w Pałacu Raczyńskich w Rogalinie, Muzeum Narodowym w Krakowie, Zamku Królewskim w Warszawie, w kolekcjach prywatnych. W dodatku wiele z nich rzadko podróżuje, jak choćby „Upadek Polski"(„Reytan"). To zawsze ryzykowne dla tego liczącego ponad 150 lat obrazu, którego transport wymaga zrolowania ze względu na potężne rozmiary. Nasza wystawa jest dla bardzo szerokiej publiczności, pokazujemy obrazy wielkiej klasy, kształtujące wyobrażenia polskości. Każdy znajdzie coś dla siebie, to wspaniałe malarstwo. ©? —rozmawiała Małgorzata Piwowar

Rok po wystawie „Polska 1840–1918. Zobrazować ducha narodu" w Louvre-Lens we Francji otwieramy ekspozycję „Polska. Siła obrazu". Ile mają ze sobą wspólnego?

Zasadnicze tematy prezentowane na obu ekspozycjach pozostają te same. We Francji opowiadaliśmy przede wszystkim o sztuce kraju, który przez ponad 100 lat nie miał swojej państwowości politycznej. Chociaż wystawa operuje wieloma przykładami malarstwa historycznego, nie jest opowieścią o dziejach, ale o malarstwie właśnie. Uzmysławia, w jaki sposób artyści podejmowali w twórczości ważne tematy dotyczące nie tylko problematyki polskiej, ale także tradycji ludowej, pejzażu. Dawna Rzeczpospolita była tyglem różnych narodowości, wyznań, kultury i wystawa to także pokazuje. Przed kilkoma laty w CSW można było oglądać ekspozycję „Późna polskość". My prezentujemy wczesną polskość – moment kształtowania się figur polskości, konstrukcji mitów narodowych. To także ciekawy przyczynek do dyskusji o roli polskiej sztuki w XIX wieku, powinności artysty wobec narodu, własnej przeszłości. Niektóre zestawienia obrazów, motywy tamtej wystawy pokazane są w zupełnie nowym świetle. Dla przykładu – zestawienie „Reytana" Jana Matejki i „Melancholii" Jacka Malczewskiego wiele mówi o polskich traumach, stosunku do tragicznej przeszłości ciążącej na tematyce polskiego malarstwa. To właśnie te dwa obrazy – tak w Lens, jak i w Warszawie, rozpoczynają ekspozycję i wyznaczają jej narrację.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl
Rzeźba
Trzy skradzione XVI-wieczne alabastrowe rzeźby powróciły do kościoła św. Marii Magdaleny we Wrocławiu
Rzeźba
Nagroda Europa Nostra 2023 za konserwację Ołtarza Wita Stwosza
Rzeźba
Tony Cragg, światowy wizjoner rzeźby, na dwóch wystawach w Polsce