Dumna sylwetka zbójnika wykonującego taneczne pas nad ogniskiem, uzbrojonego w siekierę i pistolet czy posągowy Janosik naciągający cięciwę łuku – to grafiki rozpoznawalne na pierwszy rzut oka. Wszystko to czarno-białe, mocne, zarazem dekoracyjne i syntetyczne; utrzymane w ludowej stylizacji, jednocześnie wyrafinowane, eleganckie.
Wiadomo, że ich autor to Władysław Skoczylas (1883–1934). Jego prace są też symbolem czasów, gdy Polska odzyskała niepodległość. Wówczas Polacy tęsknili za własnymi bohaterami. I odnaleźli ich w sztuce Skoczylasa.
Polskie, ale i modne
Zarazem jego prace wpisują się w klimat dwudziestolecia międzywojennego, podobnie jak malowidła Zofii Stryjeńskiej czy rzeźby Jana Szczepańskiego: mariaż modnej stylistyki art déco z folklorem. Tak powstała sztuka oddająca ducha narodu, przy tym nie zaściankowa czy wtórna, do tego dobrze przyjmowana w Europie.
– To nie jest przypadek, że prezentujemy dorobek Władysława Skoczylasa w Muzeum Żup Krakowskich w Wieliczce – zapewnia Klementyna Ochniak-Dudek, współorganizatorka przedsięwzięcia. – Tu się urodził i spędził dzieciństwo, a potem rodzina przeniosła się do pobliskiej Bochni. Nasze muzeum nabyło zestaw prac bezpośrednio od wnuczki artysty, co wraz z kolekcją warszawską daje pełny obraz jego dokonań. Dodam zaś, że inicjatywa zorganizowania pokazu w Wieliczce wyszła ze strony profesor Maryli Sitkowskiej, kuratorki wystawy i autorki obszernej monografii Skoczylasa.
Nie dany mu był długi żywot – zmarł w wieku 51 lat, niespodziewanie zaatakowany przez białaczką. A zdawał się niezniszczalny, o niespożytej energii. Jego aktywność nie ograniczała się do sztuki. Nauczał (m.in. w warszawskiej Szkole Sztuk Pięknych, potem przekształconej w akademię), organizował nowe formacje artystyczne – poza Rytmem także Stowarzyszenie Artystów Grafików „Ryt", pełnił dyrektorskie funkcje w Ministerstwie Wyznań i Oświecenia Publicznego, angażował się w rozmaite inicjatywy, choćby w organizację Instytutu Propagandy Sztuki – alternatywę dla tradycyjnej Zachęty.