Ilva, kiedyś największy w Europie producent stali emitowała od ponad 50 lat rakotwórcze dioksyny i cząsteczki minerałów, zdaniem lekarzy taki koktajl przyczynił się do fali zachorowań i zgonów na raka w pobliskim Tarencie. Proces trwał 5 lat, wszyscy skazani mają automatyczne prawo do dwóch apelacji zanim wyrok uprawomocni się — pisze Reuter.

Bracia Riva nie przyznali się do winy, podobnie jak Vendola, który zapowiedział odwołanie się. — To przypomina życie w świecie postawionym na głowie: ci którzy pracowali dla dobra Tarentu są skazywani bez najmniejszego dowodu — powiedział

Huta powstała w latach 60 w „obcasie” włoskiego buta w ramach rządowego programu uprzemysławiania zubożałego południa kraju. W szczytowym okresie produkowała 10 mln ton stali rocznie, ale w 2012 r. doszło do interwencji sądu, który uznał, że należy oczyścić okolice za skażeń albo zamknąć hutę, zarzucił braciom Riva doprowadzenie do katastrofy ekologicznej.

W 2016 r. miejscowy organ ochrony zdrowia opublikował raport o skutkach działalności Ilvy na okolice Tarentu. Liczba zgonów z powodu raka płuc wzrosła o 30 proc. w rejonach położonych najbliżej zakładu, liczba zgonów z powodu chorób układu oddechowego zwiększyła się o 50 proc. Ryzyko raka żołądka było o 41 proc. większe, a raka opłucnej o 72 proc. dla pracowników Ilvy.

W 2015 r. rząd przejął zakład chcąc uratować 16 tys. miejsc pracy w nim, w 2018 r. zawarł z ArceloremMittalem umowę o sprzedaży Ilvy, ale doszło do nowych komplikacji, bo grupa z Luksemburga, największy na świecie producent stali, nie dotrzymuje kontraktowych warunków, nie przejęła huty, więc prawdopodobnie huta znowu wróci do skarbu państwa. Sąd w Tarencie uznał, że hutę należy odebrać tej grupie, ale będzie to możliwe dopiero po wyczerpaniu procedur odwoławczych.