Białoruś: 25-letni malarz groźny dla reżimu Łukaszenki

Już prawie trzydzieści osób znajduje się w areszcie KGB w Mińsku. Wśród nich 25-letni artysta i architekt Iwan Kowalczuk.

Aktualizacja: 30.03.2017 17:14 Publikacja: 29.03.2017 20:00

Białoruś: 25-letni malarz groźny dla reżimu Łukaszenki

Foto: AFP

Sprawa ma dla mnie wymiar osobisty. Z Iwanem chodziłem do jednej szkoły w miejscowości Miadziół na północnym zachodzie Białorusi (na Wileńszczyznie). Jako jeden z nielicznych uczniów mówił po białorusku. Tak został wychowany przez rodziców i nauczycieli. Już wtedy trzeba było mieć ogromną odwagę, by wyróżniać się z rosyjskojęzycznego tłumu, który cię nie zawsze rozumie, a czasami się śmieje. Swoją postawą zdobywał coraz większy szacunek i zrozumienie prowincjonalnej społeczności, powoli budzącej się z komunistycznej śpiączki.

Dobre wyniki w nauce i zdolności malarskie pomogły mu dostać się na Wydział Architektury Białoruskiego Uniwersytetu Technicznego w Mińsku. Niedługo miał bronić pracę magisterską, która, jak się chwalił, była już gotowa. Od dawna pasjonuje się historią, był uczestnikiem licznych badań archeologicznych.

Na początku zeszłego tygodnia został aresztowany przez funkcjonariuszy Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (KGB), gdy wracał z pracy w biurze architektonicznym. W tym samym czasie przeprowadzono rewizję w jego pokoju w akademiku.

– Przez trzy dni szukałem go na milicji, w szpitalach i wszędzie, gdzie się da. W piątek zadzwonił adwokat i zawiadomił, że mój brat znajduje się w areszcie KGB i jest oskarżany o przygotowywanie masowych zamieszek – mówi „Rzeczpospolitej" Aliaksiej Kowalczuk. – Iwan łączy pracę z nauką, nie miał czasu, by zajmować się czymś takim, o co go oskarżają. Wiemy, że podczas rewizji, którą przeprowadzano pod jego nieobecność, nic nie znaleziono – twierdzi.

Nie znaleziono też nic podczas rewizji w mieszkaniu znanego białoruskiego opozycjonisty Zmiciera Daszkiewicza, który usłyszał te same zarzuty i też znajduje się w areszcie KGB. Ostatnio przez kilka tygodni bronił Kuropat przed budową centrum biznesowego. W domu czeka na niego żona z dwójką małych dzieci. Najmłodsze ma zaledwie dwa latka.

W rękach KGB znajduje się również inny obrońca Kuropat, pedagog z wykształcenia Siergiej Palczewski. Z kolei w środę w stolicy aresztowano historyka Aleksandra Zimnickiego, pracownika naukowego Muzeum Historycznego w Mińsku.

– W tej sprawie zatrzymano już ponad 30 osób i liczba ta może jeszcze wzrosnąć. Zgodnie ze stawianymi zarzutami grożą im nawet trzy lata więzienia – mówi „Rzeczpospolitej" Walancin Stefanowicz z mińskiego centrum obrony praw człowieka „Wiosna". – Masowe aresztowania rozpoczęły się 21 marca, gdy Łukaszenko opowiedział historię o „bojówkarzach szykujących prowokacje na Białorusi" – dodaje.

Wtedy rządzący od prawie ćwierćwiecza prezydent Białorusi oświadczył, że zatrzymano grupę osób, które przygotowywały prowokację z użyciem broni i „były szkolone m.in. na Ukrainie, w Polsce i na Litwie". Jak twierdzi, pieniądze na finansowanie działalności „grupy bojówkarzy" docierały na Białoruś również przez Polskę i Litwę.

– Jeżeli sprawa ta będzie miała ciąg dalszy, osoby te zostaną więźniami politycznymi. Zarzuty są śmieszne, ale bardzo brudne i niebezpieczne. Może powtórzyć się scenariusz z 2010 roku, gdy niewinnych ludzi wrzucano za kraty – mówi „Rz" jeden z liderów białoruskiej opozycji Paweł Siewiaryniec, który kilka dni temu opuścił areszt.

Po wyborach w 2010 roku aresztowano ponad 600 osób, a wszyscy opozycyjni kandydaci wylądowali w więzieniu. Wtedy Unia Europejska wprowadziła sankcje wobec 157 białoruskich urzędników, prokuratorów, funkcjonariuszy MSW i sędziów. Na czele listy znalazł się Aleksander Łukaszenko ze swoim najbliższym otoczeniem. Restrykcje zawieszono dopiero w 2015 roku, gdy białoruski prezydent uwolnił więźniów politycznych.

– Jeżeli teraz białoruskie władze postanowią skazać tych ludzi, będzie to pierwszy krok do debaty w Unii na temat wznowienia sankcji – mówi „Rzeczpospolitej" Robert Tyszkiewicz, wiceszef Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu.

W piątek upływa 10-dniowy termin przebywania w areszcie pierwszych zatrzymanych w sprawie „przygotowania zamieszek", w tym Iwana Kowalczuka. Według białoruskiego prawa muszą zostać uwolnieni albo postawieni przed sądem. Wybór należy do władz w Mińsku.

 

Sprawa ma dla mnie wymiar osobisty. Z Iwanem chodziłem do jednej szkoły w miejscowości Miadziół na północnym zachodzie Białorusi (na Wileńszczyznie). Jako jeden z nielicznych uczniów mówił po białorusku. Tak został wychowany przez rodziców i nauczycieli. Już wtedy trzeba było mieć ogromną odwagę, by wyróżniać się z rosyjskojęzycznego tłumu, który cię nie zawsze rozumie, a czasami się śmieje. Swoją postawą zdobywał coraz większy szacunek i zrozumienie prowincjonalnej społeczności, powoli budzącej się z komunistycznej śpiączki.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Społeczeństwo
Sąsiedni kraj zerwie traktat pokojowy z Izraelem? Duże protesty w Ammanie
Społeczeństwo
ReImagine TALKS. Rozmowa o migracji z Antóniem Vitorino
Społeczeństwo
Po zamachu w Moskwie: rosyjska prowincja nienawidzi stolicy
Społeczeństwo
Rekordowa sprzedaż leków w rosyjskich aptekach. Na co masowo leczą się Rosjanie?
Społeczeństwo
Szybko nasila się spór o aborcję w Niemczech