19 października na pokładzie samolotu Norwegian lecącego z Oslo do Warszawy  (przylot ok 23-ciej) w specjalnych budkach Karolina Jakubiak i jej partner przewozili 2 koty Łupinę i Kiczka. W Warszawie okazało się,że budki są dwie, ale z jednej zniknęły drzwiczki, a także jej pasażerka,  młoda czarna kotka Łupina. Nie wiadomo na jakim etapie kot wydostał się z budki. Do tej pory sprawdzają to i przewoźnik i obsługująca go na ziemi firma handlingowa Warsaw Airport Services. W każdym razie, jak dotychczas, nie znaleziono drzwiczek do kociej budki, nie wiadomo więc na jakim etapie transportu one wypadły : przy przeładunku, a może jeszcze w samolocie.

Kotki szukano przede wszystkim w sortowni bagażu, zakładając, że to tam właśnie mogła uciec z transportera. Rozwieszono jej zdjęcia, rozstawiono jedzenie i wodę. Pracownicy lotniska, WAS i sama właścicielka metr po metrze szukali zaginionego kota. Do akcji włączył się także sokolnik, który pracuje  w warszawskim porcie. O zaginięciu Łupiny rozpowszechniono informacje na mediach społecznościowych. Bez skutku. Wiadomo jednak było, że koci uciekinierzy, jeśli nie zdarzy im się przypadkowo oddalić od właścicieli znajdują się nawet po kilku tygodniach.

Do przełomu w poszukiwaniach Łupiny  doszło, kiedy żona pracownika PAŻP zaproponowała Karolinie Jakubiak wspólne przeszukanie na terenie agencji. Kota znaleziono o kilkanaście metrów od wjazdu na jej teren, pod nieużywaną małą budką, gdzie schroniła się w towarzystwie 2-miesięcznego kociaka, zapewne podrzuconego pod Schronisko Na Paluchu.

Sama Łupina była bardzo zestresowana. Zresztą czarne kotki są znane z tego, że są nieufne i bardzo płochliwe.  Tak, jak jest to zazwyczaj w przypadku zaginionych kotów, Łupina bała się podejść nawet do właścicielki, uciekała. "Po jakimś czasie mogłam zbliżyć się na kilka metrów, dużo do niej mówiłam — słuchała, przyglądała się, ale trzymała mnie na dystans. W tej sytuacji jedynym wyjściem było zagonić ją   pod budkę, otoczyć, żeby nie uciekła i załatwić klatki-łapki. Wraz z nią był też mały, na moje oko ok 2-miesięczny szkrabek. Zaprzyjaźnili się.”  — napisała Karolina Jakubik na Facebooku. Ostatecznie po trwającej prawie 4 godziny „obławie”  oraz wsparciu Fundacji Futrzaki, obydwa koty znalazły się w klatce.

"Łupina jest wychudzona, w ogromnej traumie. Jest agresywna. Potrzeba czasu. Ale jest bezpieczna w domku razem ze swoim nowym przyjacielem. Na razie odseparowana jest od Kiczka. Teraz odpoczywają, mają jedzonko, wodę, ciepło i święty spokój” - napisała Karolina Jakubik, która w tej chwili ma nie dwa a trzy koty.