Prawo i Sprawiedliwość zgłosiło w piątek troje kandydatów do Trybunału Konstytucyjnego. Są to: Stanisław Piotrowicz, Krystyna Pawłowicz i Elżbieta Chojna-Duch. Mają zastąpić w TK Marka Zubika, Piotra Tuleję i Stanisława Rymara, których kadencja kończy się w grudniu.

Tymczasem opozycja atakuje kandydatów wskazanych przez PiS. Na zwołanej w Sejmie konferencji Marcin Kierwiński stwierdził: "Piotrowicz to symbol niszczenia polskiego wymiaru sprawiedliwości, Pawłowicz to symbol buty i arogancji, a pani Chojna-Duch staje się symbolem karierowiczostwa, która kłamała na komisji VAT".

Chojna-Duch przekonuje, że ta oferta nie ma nic wspólnego z jej zeznaniami w komisji śledczej ds. VAT. Przed komisją zeznawała jako wiceminister finansów w pierwszym rządzie Donalda Tuska, gdzie trafiła z nadania PSL. Złożyła zeznania obciążające ekipę PO, głównie ministra finansów Jacka Rostowskiego. - Powiedziałam prawdę. A kiedy składałam zeznania nie miałam żadnych kontaktów z PiS - przekonuje Chojna-Duch w rozmowie z Onetem.

Chojna-Duch przyznaje jednocześnie, że posada w TK jest jej marzeniem. - To byłoby dla mnie zwieńczenie kariery - mówi prawniczka i ekonomistka, która poza pracą w rządzie zasiadała też m.in. w Radzie Polityki Pieniężnej. Chojna-Duch miała być nawet wspólnym kandydatem PiS i PSL do Trybunału w 2016 r, ale ostatecznie liderzy obu partii nie dogadali się w tej sprawie, bo wokół TK rozgorzała polityczna wojna.