W czwartek rano odbyło się w Sejmie pierwsze czytanie poselskiego (PiS) projektu zmian w ustawach o: prokuraturze, Sądzie Najwyższym, sądach powszechnych i Krajowej Radzie Sądownictwa. Mimo sprzeciwu opozycji projekt trafił do dalszych prac w Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Na zwołanie jej posiedzenia nie trzeba było długo czekać. Wyznaczono je na czwartek na godz. 15. Poseł Stanisław Piotrowicz, jej przewodniczący, zapowiedział, że komisja ma czas do godz. 23 na przygotowanie projektu do drugiego czytania. Głosowanie w piątek.
Kilkanaście wniosków opozycji o: odroczenie, przerwę, wysłuchanie publiczne i kolejne opinie, wylądowało w koszu.
Przewodniczący Piotrowicz ograniczał czas wystąpień. Były sprzeciwy do kolejnych zmian, wszystkie odrzucone. Posłowie domagali się, by wyjaśniając zmiany, głos zabierał faktyczny autor projektu, czyli resort sprawiedliwości, a nie poseł sprawozdawca Marek Ast z PiS.
– To nie kolonia, my nie jesteśmy kolonistami, a pan złym wychowawcą – upominał Piotrowicza poseł Robert Kropiwnicki. Atmosfera była coraz gorętsza.
Co budzi takie emocje? Projekt ma przyśpieszyć wybór nowych sędziów SN, co umożliwiłoby wyłonienie nowego pierwszego prezesa. Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN wybierałoby i przedstawiało prezydentowi kandydatów niezwłocznie po obsadzeniu 2/3 składu SN, a nie – jak obecnie – dopiero gdy obsadzi się niemal wszystkie stanowiska. Zaproponowano też, aby odwołanie od uchwały KRS ze wskazaniem prezydentowi kandydata na sędziego SN nie wstrzymywało całej procedury. To spowodowałoby, że prezydent powołałby kandydata KRS, a ci, którzy odpadli w konkursie – gdyby nawet sąd przyznał im rację – musieliby się ubiegać o nowe stanowisko. Inaczej byłoby tylko, gdyby NSA uchylił uchwałę KRS o nieprzedstawieniu prezydentowi wniosku o powołanie konkretnej osoby na sędziego SN.