Blisko 400 polskich sądów wszystkich szczebli czeka wkrótce kolejna reforma. Mówi się o likwidacji funkcji przewodniczących wydziałów, a tych jest średnio po kilka w każdym sądzie. Zapowiedział to w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" Jarosław Kaczyński. Sędziowie rejonowi uważają, że to dobry pomysł.
– Bez przewodniczących sądy nie upadną, a każda para rąk do merytorycznej pracy jest potrzebna – twierdzą.
Ministerstwo Sprawiedliwości chce odzyskać nawet tysiąc pełnych etatów do sądzenia i nadrobić zaległości sprzed lat.
Dziś przewodniczący wydziału sprawuje stały nadzór nad pracą sekretariatu wydziału oraz kieruje pracą sędziów. Zdarza się, że jeden przewodniczący przypada na dwóch, trzech sędziów.
Poradzą sobie
– U nas przewodniczący nadzoruje pracę pięciu sędziów – mówi sędzia Barbara Zawisza z Sądu Rejonowego Warszawa Praga-Północ. – W sądzie funkcjonuje też wiceprezes do spraw karnych. On z powodzeniem mógłby przejąć organizację pracy mojego wydziału. Wówczas miałby do „przypilnowania" 15 sędziów – tłumaczy.