Do 24 proc. zmniejszyła się obecnie grupa młodych Polaków z pokolenia Y (urodzonych w latach 1987–1999), którzy w przyszłości chcieliby znaleźć się na wysokich stanowiskach w zarządach, w tym na fotelu szefa. Jeszcze przed dwoma laty taki cel stawiało sobie niemal trzech na dziesięciu igreków uczestniczących w badaniu firmy Deloitte „Pierwsze kroki na rynku pracy".
Teraz najwięcej studentów i absolwentów chce być ekspertem w swojej dziedzinie (46 proc.) i powiększyła się też grupa, którą bardziej niż kariera zawodowa interesuje ogólny rozwój i robienie ciekawych rzeczy.
Wzrost wymagań
– Bycie menedżerem nieodzownie kojarzy się z dodatkowym wysiłkiem, dłuższą pracą, większa odpowiedzialnością i stresem – przypomina Irena Pichola, partner w Deloitte. Zwraca uwagę, że zaledwie 23 proc. ankietowanych jest gotowych do większych poświęceń dla pracy (dwa lata wcześniej – 31 proc.). Niechętnie też godzą się na ryzyko i stres nieodłącznie związany z zarządzaniem ludźmi.
– Stanowisko menedżera zespołu czy działu zwykle wiąże się z dużą odpowiedzialnością, pewną rutyną, dłuższymi godzinami pracy, co utrudnia zachowanie równowagi między pracą i życiem prywatnym – mówi Justyna Lipowska, menedżer w firmie rekrutacyjnej HRK. Według niej zamiast stresującej i dość żmudnej pracy szefa, który odpowiada za dowiezienie wyniku, młodzi wolą zmobilizować siły do ciekawego przedsięwzięcia, które szybko przyniesie widoczny efekt.