Chodzi o aferę z udziałem Katarzyny G., która do stycznia tego roku w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym zajmowała się finansami, i miała z firmy wynieść fortunę dla męża-hazardzisty. Wstępne wyliczenia mówiły o ok. 5 mln zł, ale ostatecznie ustalono, że kwota ma sięgać ponad 9,2 mln zł. CBA uparcie twierdziło, że żadnych środków nie utraciło – tajemnica polegała na tym, że – jak pisaliśmy – Prokuratura Regionalna w Warszawie „odnalazła” pieniądze odnalazła na kontach firmy bukmacherskiej.

- Akt oskarżenia dotyczy dwojga osób, którym zarzucono popełnienie przestępstw polegających na przywłaszczeniu mienia znacznej wartości oraz tzw. „praniu” pieniędzy pochodzących z przestępstwa – potwierdza „Rzeczpospolitej” prok. Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie.

Skierowanie aktu oskarżenia nie kończy jednak w całości postępowania. - Nadal są i będą kontynuowane inne jego wątki, których przedmiot ma charakter niejawny – mówi nam prok. Saduś. Jak udało nam się ustalić prokuratura bada odpowiedzialność przełożonych w CBA i firmy bukmacherskiej. Dariusz G., choć był osobą bezrobotną regularnie obstawiał u największego polskiego bukmachera dziesiątki tysięcy złotych. Przynosił je do warszawskiego punktu wyłącznie w gotówce, jednak zawsze poniżej progu od którego firma musi zgłaszać ten fakt służbom skarbowym.

Więcej jutro w "Rzeczpospolitej" i na rp.pl