Stefan W. wyszedł z więzienia na miesiąc przed atakiem na Adamowicza, do którego doszło w czasie finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku. 13 stycznia Stefan W. ok. 20 zadał Adamowiczowi kilka ciosów nożem na scenie w czasie finału WOŚP, a następnie wykrzyczał, że "siedział niewinnie w więzieniu" i że "PO go torturowała" i "dlatego zginął Adamowicz". Prezydent Gdańska zmarł w szpitalu 14 stycznia.

W. siedział w więzieniu 5,5 roku za napady z bronią w ręku na placówki SKOK i jedną placówkę bankową. Odsiadując wyrok kilkukrotnie starał się o przedterminowe zwolnienie z więzienia - za każdym razem bez rezultatu. Karę zakończył odbywać 8 grudnia 2018 r.

Wiceminister sprawiedliwości przekonywał w Polsat News, że kara dla Stefana W. za napady z bronią w ręku była zbyt łagodna. - Gdyby chodziło o inny system, nie Polskę, np. Stany Zjednoczone, to siedziałby nadal w więzieniu. Tam dostałby karę w wymiarze nie mniejszym niż 20 lat - mówił.

Wójcik zapewniał też, że resort sprawiedliwości ma "czyste sumienie" jeśli chodzi o dochowanie wszystkich procedur w sprawie 27-latka. - Na chwilę przed opuszczeniem zakładu karnego została wysłana informacja do policji, że taka osoba opuszcza zakład karny, policja miała określone pytania i z tego co wiem policja przeprowadziła określoną procedurę - mówił. Dodał, że "w czasie odbywania kary u Stefana W. zdiagnozowano schizofrenię paranoidalną". Jednak ostatecznie stwierdzono, że pacjent "może być leczony lekami" bez konieczności pobytu w szpitalu psychiatrycznym.

Ponadto przed wyjściem z więzienia - jak mówił Wójcik - u Stefana W. miała nastąpić remisja (cofnięcie się - red.) choroby.