Makuszyński: Szlakiem zwycięstwa

Ktokolwiek dziś z mieszkańców Nasielska mówi o bolszewikach, każdy blednie: kobiety mają łzy w oczach, mężczyznom drżą szczęki i zaciskają się zęby.

Aktualizacja: 25.06.2021 07:01 Publikacja: 25.06.2021 00:01

Makuszyński: Szlakiem zwycięstwa

Foto: Narodowe Archiwum Cyfrowe

"Rzeczpospolita" ma 100 lat

Niepewna jeszcze, cicha radość, urodzona już w duszy wśród warszawskich murów, radość bladolica i niedokrwista, zduszona jeszcze i przyciszona, rośnie nam w duszach jak kwiat i tryska z oczu i z niemych ust na tej polskiej drodze, po której wije się pancerny smok wojny, po której się toczy żelazny wóz, już uczciwy, na czterech kołach, jak Bóg przykazał, a nie biedka na dwóch ze złamanym dyszlem, z narowistym koniem i z żydkiem, jako pasażerem. Zbiliśmy wóz z dębu i żelaza i jedziemy.

Pod Modlinem radość ta, rozlana jest w powietrzu; tu drogi już zatłoczone, tu bowiem, we wspaniałej tej, na wodach czuwającej twierdzy, jest jakiś centralny organ, skąd wojna najbliższego terenu, czerpie swoją krew. Prawa i lewa strona drogi pełna — przed siebie jadą ci, co niosą siłę, wracają ci, którym już tchu zabrakło, ogorzali, spaleni na miedź, zatłoczeni pyłem, czasem okrwawieni, najczęściej w jednym bucie, lecz butni, lecz radośni. I oni rozumieją. Rozumieją żołnierskie szczęście boju, tego boju, z którego już się nikt nie cofnie. [...]

Nawet straszliwy strażnik, groźny jak jego bagnet na karabinie, zbadawszy dokumenty przy ciasnem przejściu wśród drutów, uśmiecha się życzliwie, łagodnie, niebieski. Śliczny chłopak, któremu jednak każdej chwili jasne oczy nagle pociemnieją, a białe zęby młodego, wesołego psiaka, zawrą się ze zgrzytem. Jest w tych jasnych twarzach, płową czupryną, jak źle poszytym dachem nakrytych, taka utajona siła, która śpi poza uśmiechem, że kiedy spełnia funkcje wojskowe, grzecznie, lecz dobitnie, że mimowoli ciarki przechodzą i człowiek zaczyna sobie przypominać, czy na dokumencie dobrze przybili pieczęć.

Pomszczeni rodacy

Zbliżamy się do okolic, które jeszcze „czuć" po bolszewikach. Byli tu przed dwoma dniami jeszcze — jeszcze wystraszone niedobitki, niemogące pojąć, co się to takiego stało, czają się po lasach i polach, jeszcze niepogrzebione trupy po drogach i po polach. Leżą oto pod krzyżem, ułożone przy sobie, nieszczęsne, prażone jakby przerażonem słońcem. Dokoła gromadka ludu wiejskiego, jeszcze podniecona i rozmawiająca nerwowo, kopie powoli na upale dół grobowy. Zwłoki niczem nie przykryte, biedne, odarte, wołające o pomstę w niebo szklanemi oczyma. To Polacy. Do grobu włożą ich już spokojnych i pomszczonych.

Po kilku godzinach widziałem już gliniastą, cichą mogiłę w cieniu przydrożnego krzyża. Ktoś klęczał przy niej i Bogu polecał dusze bohaterów, co staną przed Bogiem jaśni i czyści, choć w łachmanie skrwawionym, choć głowa jednego z nich rozbita pociskiem w krwawą miazgę. Wieczny odpoczynek racz im dać, Panie!

A i tym także, nierównie liczniejszym biedakom obłąkanym nieszczęsnym, zmienionych djablą chytrością w zwierzęta, pędzonym chińską kulą i batogiem. Oto leży taki jeden w prochu gościńca, okryty brudem zapylonych ran, młody, może osiemnastoletni chłopak, z jasnymi włosami. Urodził się może w permskiej guberni, a zginął na drodze z Nasielska do Pułtuska i ginął pewnie przerażony, jak przerażony szedł do tego dalekiego kraju, o którym może nigdy nie słyszał i nigdy nie wiedział –nieszczęsny głupiec – na co, po co i za czyją sprawę. Zdumiałby się śmiertelnie, gdyby mu można wytłomaczyć, że dlatego zginął on i tysiące ich, aby w dość parszywem miasteczku mógł bolszewicki komisarz przybić proklamację na kulawym słupie latarni — równo na dwa dni.

Pech tow. Aleksiejewa

Miałem w ręku taką proklamację, na żółtym papierze, pisanej blado na złej maszynie, głupią, bezczelną, a przedewszystkiem już nudną. Proklamacja nosi Nr. 1 – biedactwo, zginęła bezpotomnie: między innemi darła się w glos w „murach" Nasielska na takie tematy:

„Wszystkie prawa byłego polskiego rządu burżuazyjnego kasuje się, a wchodzą w życie prawa R.S.F.S.R. aż do wydania praw przez rząd robotniczo-włościański polski. Miasto Nasielsk zostało oczyszczone z białopolskich wojsk. Przez wydział Rady [...] dywizji ja zostałem naznaczony przewodnikiem wojenno-rewolucyjnego komitetu miasta Nasielska, który jest odtąd jedynym wojennym i cywilnym organem władzy w tem mieście. – Aleksiejew, – 13 sierpnia 1920 roku".

Pan Aleksiejew jest to stanowczo człowiek głupi. Któż widział, aby taką straszliwą proklamację, od której zadrżały i tak już walące się domy miasta – wydawać dnia 13!? Co gorzej! Trzynastego to był piątek. Więcej, niż głupi jest towarzysz Aleksiejew. Tow. Aleksiejew jest nieprzezorny wariat, co mu musiało przyjść do głowy w poniedziałek, kiedy uciekał. „Źle mi się tydzień zaczyna, rzekł kogut, zarzynany w poniedziałek". A jeśli mu to przyszło do głowy, to szkoda, że nie razem z polską kulą, chociaż do twarzy byłoby mu na tej samej latarni, na której powiesił proklamację.

Jednak zdumiewającą jest energja tego wszawego zgromadzenia w rozwijaniu propagandy. Uczyć się nam tego trzeba od nich, bo to jedno, poza mordowaniem, doprowadzili do mistrzostwa. Oto w takim biednym Nasielsku, w którym byli przez trzy dni, urządzili agitacyjny meeting, dwa odczyty z przymusowymi słuchaczami i „czerwony" koncert. Jak na trzy dni, program niebywały. Zapowiedziana wielka mowa odbyła się już kilkadziesiąt kilometrów za Nasielskiem, okazało się bowiem, że okrutnie był jej ciekaw kawaler „Virtuti Militari" ppułk. Koc i jego cudowne pułki ochotnicze. Pędem tedy wjechali do Nasielska, nie zastali już jednak towarzysza komisarza, który obrażony, że mu nieuprzejmie nie pozwolono na wydanie drugiego numeru proklamacji – zwiał, aż się zakurzyło pod Pułtuskiem.

Nie można już było, niestety, przeszkodzić wywiezieniu zakładników, których przezornie zabrali jeszcze w sobotę, pomimo serdecznych i głośnych błagań Iudu. Porwano trzech czcigodnych księży: siwowłosego kanonika Dmuchowskiego i wikarych Turowskiego i Wilczyńskiego. Ktokolwiek dziś z mieszkańców miasteczka mówi o tem, każdy blednie: kobiety mają łzy w oczach, mężczyznom drżą szczęki i zaciskają się zęby. Milczące podniesienie w górę rąk woła jakiejś strasznej pomsty bożej. A równocześnie czuje się, że prosta, uczciwa dusza robotnika, wzdryga się na widok ohydy, plugastwa i cynizmu, na widok kłamstwa, które woła o sobie, że niesie w prawej ręce „wolność", a lewą – zabija. Pojął to dziś każdy, kto choć przez dwa dni stykał się z tem wszystkiem. I zrujnowana, okradziona, pogwałcona wieś polska to pojęła.

Pisownia oryginalna, lead i śródtytuły od redakcji A.D. 2020

Kornel Makuszyński (1884–1953) – poeta, pisarz, jedna z ważniejszych postaci polskiego życia literackiego w międzywojniu, autor książek dla młodzieży, m.in. „Awantura o Basię", „Szatan z siódmej klasy", „Szaleństwa panny Ewy". Po wojnie objęty zakazem publikacji, zmarł w zapomnieniu.

"Rzeczpospolita" ma 100 lat

Niepewna jeszcze, cicha radość, urodzona już w duszy wśród warszawskich murów, radość bladolica i niedokrwista, zduszona jeszcze i przyciszona, rośnie nam w duszach jak kwiat i tryska z oczu i z niemych ust na tej polskiej drodze, po której wije się pancerny smok wojny, po której się toczy żelazny wóz, już uczciwy, na czterech kołach, jak Bóg przykazał, a nie biedka na dwóch ze złamanym dyszlem, z narowistym koniem i z żydkiem, jako pasażerem. Zbiliśmy wóz z dębu i żelaza i jedziemy.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej
Wydarzenia
#RZECZo...: Powiedzieli nam
Wydarzenia
Kalendarium Powstania Warszawskiego