Aplikacja uniwersytecka - pomysł do Nibylandii

Samorząd jest niezależny w wykonywaniu swoich zadań.

Aktualizacja: 17.12.2017 13:13 Publikacja: 16.12.2017 23:01

Aplikacja uniwersytecka - pomysł do Nibylandii

Foto: Fotorzepa, Mateusz Dąbrowski

Pomysł, aby nie tylko samorządy prawnicze, ale i wydziały prawa wyższych uczelni szkoliły aplikantów radcowskich i adwokackich, „błądzi na razie nieśmiało po korytarzach resortu sprawiedliwości i kilku wyższych uczelni" – napisał redaktor Tomasz Pietryga. I dodał trafnie: „dla wyższych uczelni, które ciągle borykają się z konsekwencjami niżu demograficznego, możliwość prowadzenia szkoleń aplikantów będzie jak gwiazdka z nieba. Poszerzenie oferty edukacyjnej o aplikacje daje bowiem szanse na przyciągnięcie większej liczby studentów prawa, a także dodatkowe dochody".

Można by zapytać, po co zajmować się sugestią, która jedynie błądzi. Jeśli jednak są to korytarze resortu sprawiedliwości, to lepiej się nad sprawą – wedle obowiązującej frazeologii (frazesologii?) – pochylić.

Alternatywna droga

W kilku prasowych sygnałach szczególnie zastanawia informacja, że aplikacja na wydziale prawa miałaby być alternatywną drogą dochodzenia do zawodu. Alternatywną do aplikacji samorządowej. Nie „zamiast" zatem, ale „obok". Przypomnijmy więc kanony: samorząd jest niezależny w wykonywaniu swych zadań i podlega tylko przepisom prawa.

Do jego fundamentalnych ustawowo zapisanych zadań należy m.in. przygotowywanie aplikantów do należytego wykonywania zawodu oraz nadzór nad należytym wykonywaniem zawodu przez aplikantów. Egzaminy wstępne na aplikację organizuje minister sprawiedliwości. Koszty szkolenia aplikacyjnego ustalanego przez ministra ponosi aplikant. Trwa ono trzy lata i kończy się państwowym egzaminem.

Zasadą jest dochodzenie do zawodu przez aplikację. Są jednak i alternatywne sposoby uzyskiwania uprawnień, już to na podstawie egzaminu bez potrzeby odbywania aplikacji, już to bez egzaminu.

Wieloletnie doświadczenia, szczegółowo obserwowane i analizowane przez MS, wskazują, że odsetek osób z powodzeniem zdających egzamin po zaliczeniu aplikacji jest wielokrotnie wyższy niż odsetek pozytywnie zdających z pominięciem aplikacji. Zasadna jest zatem teza, że aplikacja dobrze przygotowuje do wykonywania zawodu. Odbywa się według tego samego programu w całym kraju, opracowywanego i modernizowanego z naciskiem na zajęcia praktyczne, których brakuje na studiach. Zajęcia szkoleniowe prowadzą doskonali praktycy – przede wszystkim radcowie prawni, adwokaci, naukowcy, sędziowie i prokuratorzy. Indywidualnie każdym aplikantem opiekuje się patron, zazwyczaj wybrany przez pupila.

Czym zatem innym uzasadnić błądzące po korytarzach propozycje jak nie względami dostrzeżonymi przez red. Tomasza Pietrygę?

System szkolenia aplikantów podlega ciągłemu monitorowaniu i doskonaleniu. Nobody perfect, nothing perfect. Skąd przekonanie zawiadujących wydziałami prawa, sygnalizowane przez prasę, że uczelnie potrafią lepiej, szybciej i taniej przeprowadzić aplikację? Które uczelnie? Kolokwialnie i rubasznie – wszak niejednemu psu Burek. Dobrze o tym wie Ministerstwo, analizując wyniki egzaminów wstępnych na aplikację. Ongiś, żeby zostać radcą prawnym albo adwokatem (a także sędzią czy prokuratorem) trzeba było ukończyć uniwersyteckie studia prawnicze. Chociaż uniwersytetów przybywało, z ustaw ustrojowych zawodów prawniczych zniknęły wraz z lawinowym niemal wzrostem wydziałów i kierunków prawa w szkołach pozauniwersyteckich. Dziś minister od uczelni powiada, że jest ich za dużo. Czy wszystkie uczelnie kształcące prawników mają prowadzić aplikacje? Według jakich kryteriów rekrutacji? Za jakie opłaty i przez kogo ustalane? A gdzie równość kryteriów i zasad? To tylko powierzchnia pytań, które należy zadawać w tej sprawie.

Lobbujący za alternatywną nowością dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego powiada, że studenci skarżą się na tłok na aplikacji. Rozumiem, że wydział lepiej ten tłok zagospodaruje. Wszak w Warszawie jest najwięcej aplikantów i tak pozostanie. A co z Wałbrzychem i Zieloną Górą? Powiada też, że problemem są patroni, bo nie wszyscy zatrudniają aplikantów. Elitarni aplikanci z uczelni nie będą mieli tego problemu. „Słowa, słowa, słowa..."

Co by tu jeszcze....

Propozycja alternatywnej aplikacji wpisuje się w coś, co już zostało nazwane szaleństwem deregulacyjnym. To kolejna, nielicząca się z kosztami ekonomicznymi i społecznymi atrakcja intelektualna po propozycji dwóch terminów egzaminów zawodowych w tym samym roku. Wobec pojawiających się od czasu do czasu głosów kwestionujących znaczenie samorządów zawodów zaufania publicznego, można podejrzewać, choć wolałbym takie podejrzenie wykluczać, że alternatywna aplikacja to próba odkrojenia kolejnego kawałka z salami zadań publicznych powierzonych samorządom na podstawie konstytucyjnego umocowania.

Wypada ufać, że pomysł błądzący po ministerialnych korytarzach wreszcie znajdzie drogę do wyjścia i odejdzie tam, gdzie jego miejsce, czyli do Nibylandii. Gdyby wszak miało stać się inaczej, zwolennikom położenia go na stole wypada przypomnieć niezapomnianą frazę Wojciecha Młynarskiego – „Bo jedna myśl im chodzi po głowie, którą tak streszczę: co by tu jeszcze .... Co by tu jeszcze?"

Autor jest członkiem Krajowej Rady Radców Prawnych i jej byłym wiceprezesem

Pomysł, aby nie tylko samorządy prawnicze, ale i wydziały prawa wyższych uczelni szkoliły aplikantów radcowskich i adwokackich, „błądzi na razie nieśmiało po korytarzach resortu sprawiedliwości i kilku wyższych uczelni" – napisał redaktor Tomasz Pietryga. I dodał trafnie: „dla wyższych uczelni, które ciągle borykają się z konsekwencjami niżu demograficznego, możliwość prowadzenia szkoleń aplikantów będzie jak gwiazdka z nieba. Poszerzenie oferty edukacyjnej o aplikacje daje bowiem szanse na przyciągnięcie większej liczby studentów prawa, a także dodatkowe dochody".

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie
Opinie Prawne
Marek Isański: TK bytem fasadowym. Władzę w sprawach podatkowych przejął NSA
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd Tuska w sprawie KRS goni króliczka i nie chce go złapać