Zaproponował, już się pogubiłem, chyba ósmą czy dziewiątą nowelę naprawczą. Po ostatnim wyroku Luksemburga nawet wielu jego krytyków wskazywało, że jedynym rozsądnym wyjściem z tego impasu jest uchwalenie kolejnej noweli. I mamy projekt. Tyle że tak jak obie strony różnie interpretują wyrok TSUE, tak też różne mają pewnie pomysły na uspokojenie i reformy sądownictwa.
Wielu powie: szukajmy kompromisu. Też o to apelowałem. Ale z kim miałby być ten kompromis? Z pierwszą prezes SN, przywróconą za sprawą poprzedniego kompromisu do orzekania, która teraz apeluje do nowych sędziów Izby Dyscyplinarnej SN, by nie orzekali, sami podważyli swój status i sprzeniewierzyli się ślubowaniu? Z prezesem Izby Cywilnej SN, który przez miesiące traktuje siedmioro nowych sędziów, wybitnych prawników z dużym stażem jak sędziów drugiej kategorii? A może z liderami Iustitii, której szef na użytek niewybrednej krytyki pisowskich reform zestawia je z hitlerowskim ustawadwstwem?
Czytaj także:
To już jest prawdziwa wojna o sądy
Nie wiem, czy nowa ustawa naprawcza wyciszy spory w sądach. Jedno jest pewne: stowarzyszenia sędziowskie, a zwłaszcza ich radykalni liderzy powinni podlegać społecznemu monitoringowi. Słyszymy ich polityczne wypowiedzi, a nie wiemy, czy pytali sędziów-członków stowarzyszenia o zdanie.