Sto lat temu nastąpił przewrót bolszewicki w Rosji . Komunizm sowiecki, a poźniej azjatycki był najbardziej morderczą formą państwa ideologicznego. Jego celem nie była klasyczna dyktatura, lecz totalna władza i stworzenie „nowego człowieka". Wykonanie takiego zadania wymagało gigantycznej inżynierii społecznej wspartej terrorem nadzorowanym ideologicznie na drodze świeckiego zbawienia w historii z bogiem postępu czyniącym opornych „zbędnymi". W totalitaryzmie sowieckim elementy „obce klasowo" przeszkadzające w budowie komunizmu miały być eliminowane. W sierpniu 1919 r. „Czerwony Miecz", organ Nadzwyczajnej Komisji do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem" ogłosił „Nam wszystko wolno...Nasze człowieczeństwo jest absolutne...jesteśmy pierwszymi ludźmi na świecie, którzy dobywają miecza nie po to by zniewalać i uciskać, lecz w imię wolności".
Cena niewspółmierna do rezultatów
Projekt totalnej inżynierii społecznej według tajemnej wiedzy, jak zbawić ludzkość, nie był wymysłem komunistów. To odrodzona w totalitarnej nowoczesności stara gnostycka idea obecna od tysiącleci, z którą walczyło bezwzględnie chrześcijaństwo. Teraz należało je zniszczyć albo radykalnie sprywatyzować, a dzieci i młodzież odseparować od „przesądów" rodziców. Chrześcijaństwo było niebezpieczne nie jako struktura obrzędu, lecz struktura broniąca człowieka jako wolnego podmiotu moralnego chronionego tabu Boga, którego nie sposób zniszczyć. Było ono niebezpieczne, bo było antytotalitarne.
Upaństwowienie gospodarki i zlikwidowanie własności prywatnej umożliwiło stopniowe skolektywizowanie społeczeństwa. Życie stawało się mieszaniną konformizmu, autocenzury, strachu. Masowy terror – powielany we wszystkich krajach wprowadzających komunizm, środek eliminacji stawiających opór – z czasem zaczął być traktowany jako niszczyciel organicznych relacji międzyludzkich rozbijających wspólnoty, mający zniszczyć pamięć wolności. Rezultatem miał być konformizm i kolektywna uległość, a miliony byłych więźniów gułagu były gwarantem strachu jako stabilizatora.
Żaden system nowożytny nie zaangażował w utopijną modernizację zacofanego społeczeństwa tak gigantycznych środków ideologicznej i fizycznej przemocy za cenę 100 mln ofiar do tak niewspółmiernych rezultatów. Wszystko, co w tym systemie mogłoby mieć walor cywilizacyjnie uniwersalny, przy bliższym poznaniu okazywało się dokonane bardziej wbrew niż dzięki.
Pan najbardziej nikczemny
Komunizm jako pomysł prometejski fascynował od zawsze dużą liczbę intelektualistów, dla których wszechobecny rozum zastąpił Boga. Arogancko uważał ludzi za przedmiot swoich eksperymentów w sojuszu z władzą, rodzaj marzenia o wszechmocy. Pozostaje on też do dzisiaj podświadomie atrakcyjny wśród elit liberalno-lewicowych, niemogących wyjść z szoku po jego klęsce. W końcu komunizm miał zniszczyć społeczeństwo burżuazyjne w imię utopii ostatecznego urządzenia świata. Pod koniec lat 70. czołowy przedstawiciel szkoły frankfurckiej Jurgen Habermas, reprezentujący szkołę krytyczną marksizmu kulturowego jako skuteczniejszego niż prymitywne ekonomiczne narzędzie totalnej transformacji społeczeństwa, zdumiony negatywnym stosunkiem polskich studentów do komunizmu, zauważył, że jako kontynuacja rewolucji francuskiej jest on zaledwie nieudaną formą słusznego skądinąd programu modernizacyjnej emancypacji, wynikiem błędnie zastosowanej metody. Wywołało to ciarki u uczestników spotkania, że impuls totalitarny jest nieukojoną tęsknotą nowoczesnego myślenia. Pokolenie 1968 r. Habermasa usiłuje skierować projekt europejski na prometejski szlak ostatecznego „wyzwolenia" człowieka z jego ograniczeń losu w historii. Nic dziwnego, że tak trudno temu pokoleniu, decydującemu dziś o kształcie UE , rozliczyć się intelektualnie i moralnie z komunizmem.