Pracowniczy sygnalizator i „świadek koronny” - o skutkach projektowanej szerokiej ochrony sygnalistów

Można założyć, że gdy pojawią się zastrzeżenia do sposobu wykonywania obowiązków przez danego pracownika, w odpowiedzi, będą zgłaszane nieprawidłowości (rzeczywiste lub nie). A to uruchomi cały system ochrony i utrudni rozstanie się z takim pracownikiem.

Publikacja: 16.06.2019 07:51

Ochrona sygnalistów

Ochrona sygnalistów

Foto: Adobe Stock

Na początku roku wpłynął do Sejmu projekt ustawy o odpowiedzialności podmiotów zbiorowych za czyny zabronione pod groźbą kary, który ma zastąpić dotychczasową regulację z 28 października 2002 r. Zmiana będzie polegała przede wszystkim na rozszerzeniu odpowiedzialności podmiotu zbiorowego. Ustawodawca zdecydował się m.in. na przyjęcie koncepcji winy anonimowej, co skutkuje brakiem wymogu przypisania odpowiedzialności karnej konkretnej osobie. Wystarczające będzie wykazanie popełnienia czynu w ramach funkcjonowania danego podmiotu zbiorowego. Dodatkowo, w odróżnieniu od dotychczasowych rozwiązań, do poniesienia odpowiedzialności przez podmiot zbiorowy nie będzie wymagane uprzednie skazanie osoby fizycznej (np. pracownika) za dany czyn zabroniony. Warto więc dokładniej przyjrzeć się wybranym zagadnieniom.

Czytaj też:

Sygnaliści pomogą ujawnić firmy wprowadzające konsumentów w błąd

Kim jest sygnalista w projekcie ustawy o odpowiedzialności podmiotów zbiorowych

Odpowiedzialność podmiotów zbiorowych: criminal compliance w działalności przedsiębiorstwa

Pół żartem, pół serio

Art. 6 projektu wskazuje, że podmiot zbiorowy ponosi odpowiedzialność za czyn popełniony przez swojego pracownika. Odpowiedzialność będzie można wyłączyć jedynie poprzez wykazanie dochowania należytej staranności przy wyborze pracownika oraz braku nieprawidłowości w organizacji działalności.

O ile pierwsza przesłanka nie powinna budzić wątpliwości, o tyle niedookreśloność drugiej jest już dla pracodawcy sporym ryzykiem. Wymaga od niego wprowadzenia zaawansowanych systemów compliance, przy czym ich ostateczna skuteczność pozostaje w sferze niedopowiedzenia. Brak jest w projekcie określenia, jakie wymogi mają spełniać takie systemy. Natomiast nasuwające się kryterium "skutku" jest dla firm, mówiąc delikatnie, mało korzystne. Można argumentować, że skoro dany pracownik popełnił czyn zabroniony, oznacza to, że procedury zawiodły, i to zarówno w zakresie zabezpieczenia przed zagrożeniem tego rodzaju, jak i w nadzorze. Dodając do tego, że te dwie przesłanki muszą zostać spełnione łącznie, szanse na uniknięcie odpowiedzialności drastycznie maleją.

Zgodnie z art. 13 projektu, jeżeli w związku ze zgłoszonymi informacjami doszłoby do rozwiązania stosunku pracy z sygnalistą, sąd może orzec przywrócenie go do pracy lub zasądzić odszkodowanie, jeżeli zgłoszone informacje były zasadne i mogły doprowadzić do zapobiegnięcia czynowi zabronionemu lub szybszego jego wykrycia. Już sama konstrukcja owej normy budzi wątpliwości. Skoro do rozwiązania umowy o pracę miałoby dojść w związku ze zgłoszonymi nieprawidłowościami mającymi miejsce w firmie, a nie przyczynami wskazanymi w oświadczeniu pracodawcy, to już obecne regulacje zapewniają takiej osobie odszkodowanie albo przywrócenie do pracy.

Kolejne wątpliwości, nie tyle prawne co etyczne, budzi ust. 2 omawianego przepisu. Umożliwia on żądanie odszkodowania albo przywrócenia do pracy osobie, która popełniła czyn zabroniony, ale ujawniła pracodawcy oraz organowi ścigania wszystkie istotne jego okoliczności. W uzasadnionych przypadkach sąd może orzec na rzecz takiego pracownika odszkodowanie za cały okres pozostawania bez pracy.

Pracodawca może zostać postawiony w sytuacji, w której będzie zmuszony przyjąć do pracy osobę, która popełniła przestępstwo. Chodzi o przestępstwo, za które to właśnie pracodawca ponosi finalnie odpowiedzialność. Natomiast pracownikowi, który dopuścił się czynu zabronionego, normy te dają możliwość uniknięcia odpowiedzialności. Instytucja "pracowniczego świadka koronnego" wydaje się z perspektywy pracodawcy niezbyt ciekawym rozwiązaniem.

Wątpliwości budzi także niedookreślenie trybu, w którym sygnalista-pracownik ma dochodzić swoich roszczeń. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że należy stosować kodeks pracy, ale w świetle projektu ustawy nie jest to oczywiste. Po pierwsze, brak jest odpowiedniego odesłania w samej ustawie. Po drugie, projekt sprawia wrażenie dążenia do pełnego uregulowania kwestii roszczeń przysługujących zwolnionemu sygnaliście. W przeciwnym wypadku zbędne byłoby powtarzanie norm prawa pracy w tym przedmiocie. Dodatkowo racjonalny ustawodawca, chcąc skorzystać z trybu przewidzianego prawem pracy (a przy tym skutecznie unikając odesłań), wprowadziłby odpowiednie zmiany do samego kodeksu pracy.

W konsekwencji nie da się np. jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, w jakim terminie sygnalista może odwołać się do sądu pracy. A to jedynie część wątpliwości. Ustawodawca w projekcie "przemycił" bardzo daleko idące zmiany w zabezpieczeniu roszczeń. Zgodnie z obecnymi przepisami do udzielenia zabezpieczenia niezbędne jest uprawdopodobnienie istnienia roszczenia oraz interesu prawnego. Interes prawny występuje, gdy brak zabezpieczenia uniemożliwi lub poważnie utrudni wykonanie zapadłego w sprawie orzeczenia lub celu postępowania.

Rewolucja w zabezpieczeniach

Zarówno wykładnia tych przesłanek, jak i praktyka sądowa doprowadziły do tego, że w indywidualnych sprawach pracowniczych postanowienia udzielające zabezpieczenia w postaci dopuszczenia do pracy na czas trwania postępowania sądowego, są niezmiernie rzadkie. Po wejściu w życie nowej ustawy, z dużym prawdopodobieństwem ulegnie to zmianie. Ustawa ma bowiem wprowadzić do kodeksu postępowania cywilnego przepis zgodnie z którym w przypadkach pracowników szczególnie chronionych, podstawą udzielenia zabezpieczenia będzie jedynie uprawdopodobnienie istnienia roszczenia. Odmowa udzielenia zabezpieczenia będzie zaś możliwa wyłącznie, gdy roszczenie okaże się mało prawdopodobne.

Obecne brzmienie projektu narzuca niejako konieczność udzielenia zabezpieczenia. Nie wiadomo w jakim kierunku pójdzie praktyka sądowa po przyjęciu nowej ustawy, ale już teraz możemy powiedzieć, że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż dla pracodawców proponowane zmiany będą miały daleko idące skutki.

Tak szeroka i systemowa ochrona sygnalistów budzi wątpliwości i stwarza pole do nadużyć. Można śmiało założyć, że gdy pojawią się zastrzeżenia do sposobu wykonywania obowiązków przez danego pracownika, w wielu przypadkach w odpowiedzi nastąpi zgłoszenie nieprawidłowości (rzeczywistych, czy rzekomych) i uzyskanie statusu sygnalisty. Uruchomiony zostanie wtedy cały system ochrony, co znacznie utrudni rozstanie się nawet z niekompetentną i szkodzącą firmie osobą. Także przy fałszywych podstawach zgłoszenia. Co więcej przy "dobrze sformułowanych zarzutach ich wyjaśnienie będzie nieraz wymagało sporego nakładu pracy i czasu, czasu za który zgłaszający pracownik będzie mógł otrzymywać wynagrodzenie, nadal wykonując swoje obowiązki.

Agnieszka Lechman-Filipiak jest radcą prawnym, a Hubert Hajduczenia adwokatem w DLA Piper

Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?