Cesarz Oktawian a periodyzacja prawa rzymskiego

W owych dniach wyszedł edykt Cezara Augusta, aby został spisany cały świat żywy". W bożonarodzeniowe spotkania czytamy fragment, w którym ewangelista Łukasz wspomina panującego jako postać historyczną dla oznaczenia przełomowego momentu w dziejach. Cesarz Oktawian tak wpłynął na rozwój prawa rzymskiego, że wyznaczył jego periodyzację. W prawie publicznym objęcie samodzielnych rządów przez Augusta kończy republikę; ustrój odtąd nazwiemy pryncypatem. Prawo prywatne wchodzi za niego w swój okres klasyczny.

Publikacja: 01.01.2016 15:19

Ks. prof. Franciszek Longchamps de Bérier

Ks. prof. Franciszek Longchamps de Bérier

Foto: Rzeczpospolita, Dominik Różański

Zdawałem maturę i rozpoczynałem studia prawnicze oraz teologiczne „za komuny". Gdy więc mowa była o przełomie, na lekcjach historii obowiązywały oznaczenie p.n.e. oraz n.e. Najwyraźniej je tylko przepuszczała cenzura, choć nie komuniści wymyślili te określenia jako rzekomo bezstronne. Pamiętam, jak na wprowadzeniach do historii prawa, w tym podczas studiowania prawa rzymskiego na pierwszym roku, ale też na wstępie do nauk biblijnych, niby tylko przy okazji nadmieniano, że tradycyjnie mawiało się i pisywało „przed Chrystusem" i „po Chrystusie". Nie spotkałem się już z wykwitami „naukowego ateizmu", które brano by poważnie, a które kwestionowały historyczność postaci Jezusa Chrystusa, żeby w konsekwencji podkreślać absolutną bezsensowność wskazywania na tę konkretną osobę dla podstawowego podziału historii świata. Narzucony w PRL sposób pisania „przed naszą erą" i „naszej ery" dość powszechnie uznawano za intelektualne fałszerstwo. Ukradkiem śmiano się z pominięcia Chrystusa, bo skoro teraz jest nasza era w odróżnieniu od p.n.e., to każdy myślący mógł sobie dopowiedzieć, co ją wyznaczyło właśnie jako naszą: narodzenie Jezusa w Betlejem. Gdy przyszła zmiana 1989 r., naturalnie oczekiwaliśmy powrotu do normalności.

Określenia „przed Chrystusem" i „po Chrystusie" nie są deklaracją wiary, ale wyrazem świadomości, jak zwykło się pisać. To szacunek wobec tradycji i przejaw tożsamości kulturowej. Po angielsku używa się odpowiednio BC (before Christ) i AD (Anno Domini – Roku Pańskiego). Prawda, że w dobie globalizacji stworzono oznaczenia B.C.E. (before the common era) oraz C.E. (common era), ale na potrzeby pisarzy buddyjskich, judaistycznych („cztery tysiące lat wyglądany...") czy islamskich (używamy czasem e.m. – ery muzułmańskiej). Wynika to z chęci poszanowania i ochrony przekonań religijnych, leżących u podstaw odmienności kulturowych. Oba rodzaje oznaczeń stosuje się jednak obok siebie, na przykład w „Oxford International Encyclopedia of Legal History", a nie B.C.E. i C.E. zamiast BC oraz AD. Można by oczywiście pytać, że skoro common era, to co ją wyznacza jako wspólną? Znów narodzenie Chrystusa. Pomijam żartobliwe rozwijanie skrótu C.E. jako Christian era.

Co innego pisarze należący do kultury europejskiej – szeroko rozumianej, bo obejmującej też obie Ameryki, Australię i znaczną część Afryki. Oni bowiem, rezygnując z pisania „przed Chr." i „po Chr.", ewidentnie wyrzucają Chrystusa. Bywa, że czynią tak z przyzwyczajenia – ot, relikt komunistycznej walki z religią. Bywa, że boją się – mniejsza, iż bezsensownego – oskarżenia o religijność w nauce.

Zdarza się wszelako eliminacja chciana i zamierzona. Tylko że kulturowo jest ona zupełnie nieuprawniona. Nikt nie likwiduje świąt Bożego Narodzenia czy uroczystości Wszystkich Świętych jako dni wolnych poza niedzielą i obchodzonych także przez niewierzących. Powróciło święto Trzech Króli. Laicka Francja ustawowo przewiduje jako wolny (zniesiony zresztą przez Kościół katolicki) drugi dzień Zielonych Świąt, czyli przedłużoną celebrację Zesłania Ducha Świętego. Ludzie wykorzystują ten czas dla siebie i dla rodziny w pełnym szacunku wobec własnej tradycji, kultury i tożsamości. Przykładów nie brakuje. Mówimy do byłego premiera „panie premierze" niezależnie od oceny jego rządów; piszemy w nagłówku „ekscelencjo, panie ambasadorze" nawet do emeryta. To wyraz kultury osobistej i dobrego wychowania. Do księdza nie zwracamy się „proszę pana" lub „szanowny księże". „Proszę księdza" czy „czcigodny ksiądz" w adresie listu nie jest opowiedzeniem się za katolicyzmem czy prawosławiem.

Niewiedza, dezorientacja, niechęć? Chronologiczne odwołanie się do Chrystusa jest neutralne, bo bez wartościowania ery czy uznawania roku za „Pański". Jest intelektualnie uczciwe, gdyż szczere i konkretne. Chodzi o ustaloną w VI wieku i tradycyjnie przyjętą datę historycznego wydarzenia narodzin, gdzie rok 1 to rok 754 od założenia Rzymu. Tym trudniej doprawdy zrozumieć, dlaczego oznaczenia p.n.e. oraz n.e. pojawiają się w pracach naukowców z katolickich uczelni, na które zbieramy po kościołach tacę w drugi dzień Bożego Narodzenia.

Autor jest profesorem nauk prawnych, kierownikiem Katedry Prawa Rzymskiego na Wydziale Prawa i Administracji UJ, wykłada na Wydziale Prawa i Administracji UW

Zdawałem maturę i rozpoczynałem studia prawnicze oraz teologiczne „za komuny". Gdy więc mowa była o przełomie, na lekcjach historii obowiązywały oznaczenie p.n.e. oraz n.e. Najwyraźniej je tylko przepuszczała cenzura, choć nie komuniści wymyślili te określenia jako rzekomo bezstronne. Pamiętam, jak na wprowadzeniach do historii prawa, w tym podczas studiowania prawa rzymskiego na pierwszym roku, ale też na wstępie do nauk biblijnych, niby tylko przy okazji nadmieniano, że tradycyjnie mawiało się i pisywało „przed Chrystusem" i „po Chrystusie". Nie spotkałem się już z wykwitami „naukowego ateizmu", które brano by poważnie, a które kwestionowały historyczność postaci Jezusa Chrystusa, żeby w konsekwencji podkreślać absolutną bezsensowność wskazywania na tę konkretną osobę dla podstawowego podziału historii świata. Narzucony w PRL sposób pisania „przed naszą erą" i „naszej ery" dość powszechnie uznawano za intelektualne fałszerstwo. Ukradkiem śmiano się z pominięcia Chrystusa, bo skoro teraz jest nasza era w odróżnieniu od p.n.e., to każdy myślący mógł sobie dopowiedzieć, co ją wyznaczyło właśnie jako naszą: narodzenie Jezusa w Betlejem. Gdy przyszła zmiana 1989 r., naturalnie oczekiwaliśmy powrotu do normalności.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie