Na głowę lidera Platformy sypią się w ostatnim czasie gromy – zarówno ze strony rządzącego PiS, co zrozumiałe, ale także dużej części komentatorów oraz innych liderów opozycji. Także część działaczy Platformy Obywatelskiej wyraża swoje niezadowolenie z jakości nowego kierownictwa. Ja jednak uważam, że Grzegorz Schetyna postępuje racjonalnie i sensownie. A jego taktyka może przynieść mu w przyszłości premierostwo.
W zależności od tego, kto zgłasza pretensje do szefa PO, podnoszone są różne aspekty jego rzekomo fatalnego przywództwa. Najczęściej atakowany jest za to, że nie wszedł do koalicji „Wolność – Równość – Demokracja", która ma jednoczyć siły opozycyjne wobec PiS. Ale ta właśnie decyzja winna działać na korzyść Schetyny i pokazywać, że myśli długoterminowo i to w interesie nie tylko swoim, ale także Platformy. Największa partia opozycyjna nie może wchodzić do jakiegoś ciała, które zrówna ją nie tylko z jej największą konkurentką, czyli z Nowoczesną, ale także z takimi „maluchami", jak Zieloni czy inne małe podmioty na lewej stronie sceny politycznej. Wejście do „WRD" zmniejszałoby znaczenie Platformy – stawałaby się jednym tylko z podmiotów szerszego ruchu, który kojarzony jest z Mateuszem Kijowskim, a nie z Grzegorzem Schetyną.
Innym zarzutem wobec szefa PO jest to, że za bardzo skupia się on na czyszczeniu partii, a nie na walce z PiS. Ale i tu Schetyna ma rację – bo przez najbliższy czas rządzące PiS będzie nie do ruszenia. Wiele miesięcy zajmie, by sondaże zaczęły mu spadać. Oczywiście, potrzebne jest codzienne „młotkowanie" go przez nieprzychylne mu media i przez opozycję. Ale to wszak się dzieje – także dzięki aktywności Platformy. Ponadto codziennie „Gazeta Wyborcza" dostarcza powodów, dla których nie warto głosować na PiS, a KOD od czasu do czasu organizuje demonstracje. PO nie jest więc aż tak bardzo potrzebna.
Dlatego Schetyna może spokojnie skupić się na walce wewnątrz partii – bo do najbliższych wyborów parlamentarnych ma trzy i pół roku. W tym czasie bardzo wiele może się zdarzyć – i z rządzącym PiS, i z ugrupowaniami opozycyjnymi. Nie ma więc co przesadzać z ryzykownymi ruchami. Wiele może się zdarzyć i doświadczony polityk powinien umieć czekać.
Przewodniczący PO wiele nauczył się od Jarosława Kaczyńskiego – po oddaniu władzy ten drugi przeżył trzy poważne frondy wewnętrzne: Polski Plus, PJN i Solidarnej Polski. Wszystkie na początku cieszyły się dużym poparciem, powodując jednocześnie tąpnięcia w sondażach PiS. Ale potem, z miesiąca na miesiąc, PiS wracało do swoich notowań, a rebelianckie inicjatywy kończyły w niebycie politycznym.